Światowy zator. Nie płucny

Światowy zator. Nie płucny

Dodano: 
Osoba w maseczce. Zdjęcie ilustracyjne
Osoba w maseczce. Zdjęcie ilustracyjne 
Dziennik zarazy | Wpis nr 484 || Przez całą pandemię mówiło się o łańcuchach, w tym wypadku porwanych, dostaw. Wcześniej niewielu używało tego pojęcia, ale gdy kowid najpierw zaatakował Chiny, czyli fabrykę świata, wszyscy zaczęli się martwić co to będzie.

Nagle świat się znalazł w chińskiej kieszeni. Przerzucił w epoce globalizmu gros produkcji do Chin, żył głównie z usług dla własnych obywateli i mieszania w międzynarodowych finansach. Globalizm zaczął pauperyzować zachodnią klasę średnią, bogacił międzynarodowe korporacje, które i tak wisiały na chińskim łańcuchu dostaw.

A Chiny cały czas produkowały. Ale zachodni odbiorcy się zatkali. Kowid zaczopował odbiory, wielu kontrahentów padło. I zrobił się bufor w chińskich portach. Najpierw zatkał się port w Yantian, potem poszły jak kostki domina porty w całej prowincji Guangong (Shekou, Chiwan i Nansha). Trzeba wiedzieć, że samo zablokowanie się portu w Yantian to o wiele większy zator niż ten uczyniony niesławnym statkiem Ever Given w Kanale Sueskim. My nawet nie wiemy, że istnieje taki port jak Yantian, część 13-milionowego Shenzhen. Co dopiero co do wiedzy, że wisi na nim gros handlu zagranicznego. Okazało się – takie to są terminy – że z powodu tego zatoru zagrożone są nasze zakupy prezentów na… Boże Narodzenie.

Zator się robi u wybrzeży Kalifornii. Stada statków koczują w jej pobliżu, bo nie mają po co płynąć do zatkanych Chin. W ogóle z tymi Chinami to się porobiło. Do tej pory ich niskie koszty pracy były tak atrakcyjne, że nawet opłacało się ciągać kontenery z chińskimi towarami na drugi koniec świata. Teraz transport podrożał dramatycznie. Na przykład fracht z Szanghaju do Rotterdamu podrożał pięciokrotnie. Ale to oznacza sytuację dramatyczną. Skoro są takie ceny, to znaczy, że jest popyt, a to oznacza z kolei, że świat nie ma wyjścia. Że wisi na chińskiej gospodarce. Zapłaci kilkakrotnie więcej za transport, obniży swoją marżę, trochę przerzuci w cenach na konsumentów, byleby tylko mieć towar. Tu już nie chodzi o cenę, ale w ogóle o dostawę. Świat wszedł w lejek – chiński. Chińczycy chcą zarobić ale z drugiej strony trzymają Zachód za gardło.

Decapping

W kowidzie pojawiła się idea wynikająca z powyższej smutnej konstatacji. Chodzi o decapping, czyli powrót produkcji na Zachód. Miałoby to uniezależnić zachodnich klientów i firmy od dostaw z Chin. Ale okazało się, że to nie takie proste. Po pierwsze to potrwa, po drugie będzie wymagało wielkich nakładów, których inwestorzy nie ponosili w takiej mierze, kiedy produkowali Chińczycy. To by był ambitny program, bo produkcja wróciłaby do Europy czy USA. To chciał zrobić Trump ale zakopertowany suweren odrzucił jego drugą kadencję a władzę powierzył reprezentantowi globalistów.

O Europie szkoda gadać. To znaczy nie ma ona takiej sprawczości, chyba też nie ma woli. Takie rzeczy mogą być udziałem pojedynczych i ambitnych państw. Ja na początku myślałem, że nasz Nowy (czy Polski) Ład będzie nakierowany na to, byśmy się, ze swymi walorami „montowni Europy”, stali beneficjentem europejskiej części decappingu. Że powinniśmy się starać o to, by firmy przestraszone włożeniem wszystkich jajek do niepewnego chińskiego koszyka, przeniosły choćby część swojej globalnej produkcji do Polski. Ale widzę, że nasz Ład ma bardziej charakter redystrybucyjny.

W dodatku tam, gdzie mogliśmy się starać przeorientować naszą gospodarkę na nowe tory, to tam środki europejskie są „znaczone”. To oznacza, że musimy je wydać na określone przez Brukselę cele. A tam nie mamy takich strategicznych pomysłów, budujemy Nowe POkolenie (Next Generation) co najwyżej jakieś humanistyczne kwestie jak zielone łady, cyfryzacje czy instytucjonalne zarządzanie innowacyjnością, zamiast pozostawić tę sferę rynkowym mechanizmom. A, moim zdaniem, trzeba było zrobić kontynentalny remanent struktury siedzenia w chińskim koszyku i zaproponować najbardziej obawiającym się tego firmom przeniesienie gros swej produkcji do Polski. Kraju o udowodnionych walorach produkcyjnych, w stosunku do coraz bardziej dezindustrializowanego Zachodu.

Ale gdzie nam do takiego myślenia. Jesteśmy wciąż na takim poziomie jak reszta Zachodu (tu doszlusowaliśmy niestety prawie natychmiast). Zobaczymy to szukając panicznie prezentów pod choinkę, bo pół roku wcześniej, na drugim końcu świata, zakorkowało się parę portów, których istnienia nawet nie byliśmy świadomi.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Czytaj też:
Głodzenie czas zacząć
Czytaj też:
Ważne wyniki badań. Ten lek znacząco obniża śmiertelność wśród osób zakażonych COVID-19

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także