W RZECZY SAMEJ || Miałem nadzieję, że po kwietniowych występach ambasadora Ja’akowa Liwnego w Warszawie przynajmniej na pewien czas będzie można liczyć na spokój.
Że, najkrócej mówiąc, otrzeźwieje. Nic z tego. Izraelski dyplomata znowu pokazał butę i pychę. Zachowuje się w Polsce nie jakby był gościem, ale wielkorządcą.
Przypomnę, że w kwietniu po spotkaniu z wiceszefem polskiego MSZ wyraził "osobisty głęboki smutek i szczere przeprosiny" z powodu tragicznej śmierci pracowników World Central Kitchen, w tym polskiego obywatela Damiana Sobóla. Zrobił to, mimo że wcześniej przez kilka dni oskarżał Polaków o antysemityzm, a głosy domagające się przeprosin za śmierć wolontariusza zabitego przez armię izraelską (wszystko wskazuje na to, że z premedytacją) puszczał mimo uszu.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.