Kazachstan: 225 osób nie żyje. Rosjanie się wycofują

Kazachstan: 225 osób nie żyje. Rosjanie się wycofują

Dodano: 
Prezydent Kazachstanu Kasim-Żomart Tokajew i prezydent Rosji Władimir Putin
Prezydent Kazachstanu Kasim-Żomart Tokajew i prezydent Rosji Władimir PutinŹródło:PAP/EPA
Szef prokuratury Sierik Szałabajew przekazał w sobotę, 15 stycznia, że w wyniku ostatnich zamieszek w Kazachstanie zginęło 225 osób. Głos w sprawie obecności wojsk rosyjskich w kraju zabrał prezydent Kazachstanu.

– Ciała 225 osób zabitych w zeszłym tygodniu w Kazachstanie, w tym 19 członków sił bezpieczeństwa, trafiły do kostnic w całym kraju – poinformowała w sobotę prokuratura karna Kazachstanu.

– Liczba zmarłych obejmuje cywilów i uzbrojonych „bandytów” zabitych przez siły bezpieczeństwa – przekazał szef prokuratury Serik Szałabajew na konferencji prasowej.

Gwałtowne zamieszki w Kazachstanie

W styczniu tego roku w Kazachstanie rozpoczęły się gwałtowne protesty po naglym, wysokim wzroście cen paliw. Szałabajew powiedział na konferencji prasowej, że była to „najbardziej śmiercionośna przemoc w postsowieckiej historii kraju”.

W pierwszych dniach stycznia około 50 tysięcy osób wyszło na ulice w kilku dużych miastach. Zdaniem Szałabajewa ludzie dokonywali rozbojów, podpalali budynki rządowe, samochody, banki i sklepy.

Prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew zwrócił się o pomoc do Rosji w ramach wspólnego sojuszu: Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym.

Media na całym świecie informowały o bezprawnych aresztowaniach, biciu i torturowaniu zatrzymanych. W sobotę Tokajew nakazał policji unikanie nadużyć i przekazał prokuratorom, aby „byli pobłażliwi dla tych, którzy nie popełnili poważnych przestępstw”.

Rosyjskie wojska w Kazachstanie

11 stycznia prezydent Tokajew przekazał, iż za dwa dni rozpocznie się wycofywanie sił rosyjskich z Kazachstanu. Rosjanie mają opuścić Kazachstan do 23 stycznia. Jak oficjalnie podano, misja rosyjska liczy 2030 żołnierzy i 250 sztuk sprzętu wojskowego.

Rosyjskie siły wojskowe weszły do Kazachsanu na prośbę prezydenta w ramach wspólnego członkostwa w Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Rosjanie skierowali się do stolicy Nur-sultanu, co wywołało podejrzenia, że mają ochraniać pałac prezydencki i budynki rządowe. To wskazywałoby, że Tokajew nie ufa własnym siłom bezpieczeństwa.

Tokajew stwierdził zresztą kilka dni później, że „Komitet Bezpieczeństwa Narodowego [kazachski następca KGB], nie tylko przeoczył nadciągające zagrożenie, ale także nie działał właściwie podczas zamieszek, gdyż pozwolił, aby w niektórych miastach urzędnicy porzucili budynki i pozostawili tam broń palną oraz tajne dokumenty”. Szef Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego Karim Masimow został aresztowany i oskarżony o zdradę stanu.

Zmiany w polityce wewnętrznej

5 stycznia Tokajew odsunął ze stanowiska przewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Kazachstanu, byłego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, który jego zdaniem, wciąż „pociągał za sznurki” i miał zbyt duży wpływ na politykę kraju. Nazarbajew rządził wcześniej Kazachstanem przez ponad 30 lat. Od kilku dni Tokajew coraz częściej atakuje byłego prezydenta twierdząc, że dzięki niemu „w kraju pojawiła się grupa bardzo dochodowych firm, a także grupa ludzi bogatych nawet jak na standardy międzynarodowe”.

– Myślę, że nadszedł czas, aby spłacili swoje zobowiązania wobec mieszkańców Kazachstanu i pomagali im systematycznie i regularnie – powiedział Tokajew w czasie posiedzenia parlamentu. – Niezadowolenie społeczne z powodu nierówności w dochodach jest uzasadnione. Współpracownicy byłego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa powinni dzielić się swoim majątkiem – dodał.

Jak wiadomo, jednymi z najbogatszych ludzi w Kazachstanie są członkowie rodziny byłego prezydenta. Niewykluczone, że Tokajew chce wykorzystać aktualną sytuację do pozbawienia wpływów 81-letniego Nazarbajewa, który, choć zrezygnował ze stanowiska prezydenta w 2019 roku, nadal zajmował ważne stanowiska państwowe.

11 stycznia prezydent Kazachstanu powołał także nowy rząd, na czele którego stanął Alichan Smailow.

Źródło: DoRzeczy / Reuters
Czytaj także