Światowe media informują o zamieszkach w stolicy Brazylii, gdzie kilka tysięcy zwolenników byłego prezydenta Jaira Bolsonaro, który przegrał wybory prezydenckie z Luisem Inacio Lulą da Silvą, włamało się do budynków Kongresu i Sądu Najwyższego, a także otoczyło Pałac Prezydencki.
Zamieszki w Brazylii
Zwolennicy Bolsonaro nie chcą zaakceptować jego wyborczej porażki, do której doszło w październiku zeszłego roku. Wtedy ówczesny prezydent kraju przegrał ze swoim socjalistycznym rywalem, Luizem Inacio Lula da Silvą, który został zaprzysiężony tydzień temu.
W okresie poprzedzającym wybory Bolsonaro wielokrotnie twierdził, że brazylijski elektroniczny system głosowania jest podatny na oszustwa – zarzut ten został odrzucony przez władze wyborcze. Wielu zwolenników Bolsonaro postrzegało go jako „zbawiciela”, o którym mówili, że bronił wartości, które są im drogie: Bóg, ojczyzna, rodzina.
Bolsonaro, który jest obecnie na Florydzie, kilka godzin po szturmie na Kongres zamieścił wpis w mediach społecznościowych. Potępił protesty i odrzucił oskarżenia Luli, że miał udział w wywołaniu niepokojów.
Brazylijski minister sprawiedliwości Flávio Dino powiedział, że aresztowano co najmniej 200 uczestników zamieszek, którzy szturmowali najważniejsze obiekty w państwie. Sytuacja w budynkach Kongresu, Sądu Najwyższego i Pałacu Prezydenckiego i wokół nich jest już opanowana.
– To jest terroryzm, to zamach stanu. Jesteśmy pewni, że zdecydowana większość populacji nie chce, aby ta ciemność została wprowadzona w życie – powiedział Dino na konferencji prasowej.
Minister oskarżył także siły bezpieczeństwa w regionie, dowodzone przez sojusznika Bosolnaro, o „zaniedbanie” podczas niedzielnych protestów.