Na długo przed rozmową Muska i Weidel na platformie społecznościowej X (dawniej Twitter) niemieckie media informowały o tym, o czym ona będzie i dlaczego jest nie do przyjęcia przez demokratów. Dla lewicowych, dominujących między Odrą a Renem niemieckich mediów Elon Musk to uosobienie amerykańskiej prawicy; propagandysta Donalda Trumpa. Alice Weidel to z kolei markietanka niemieckiego faszyzmu (nieważne, że go nigdy nie było). Już jakiś czas temu niemieckie media – jeszcze nie tak dawno temu konserwatywne, centrowe i lewicowe – przejęły bez wyjątku żargon komsomolców. Sama platforma X znalazła się pod obstrzałem niemieckiej demokracji walczącej. Fakt dopuszczenia szefowej Alternatywy dla Niemiec (AfD) do głosu w rozmowie na tej platformie wywołał oburzenie socjalistycznych wyższych uczelni w Niemczech: jak informuje uważana niegdyś za konserwatywną stacja TV ZDF, na skutek protestu przeciwko rosnącej w siłę radykalizacji dyskusji na X ponad 60 uczelni i placówek badawczych w Niemczech zapowiedziało rezygnację z korzystania z tego serwisu społecznościowego. Uzasadnienie: „Aktualne ukierunkowanie platformy Elona Muska jest nie do pogodzenia z wartościami protestujących instytucji, takimi jak otwartość na świat, przejrzystość i demokratyczna dyskusja” – podano we wspólnej informacji dla prasy, opublikowanej na stronie Heinrich-Heine-Universität w Düsseldorfie. Wolność słowa? Tak, ale tylko w takiej formie, jak ją rozumie lewica. Przestaje być dowcipem mówienie o tym, że to RFN przyłączono do NRD, a nie odwrotnie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.