Firewall w polityce niemieckiej
  • Jan BogatkoAutor:Jan Bogatko

Firewall w polityce niemieckiej

Dodano: 
Alice Weidel, przewodnicząca partii Alternatywa dla Niemiec (AfD)
Alice Weidel, przewodnicząca partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) Źródło: PAP/EPA / Filip Singer
Wolność słowa? Tak, ale tylko dla demokratów. Demokraci? To socjaliści. Reszta to faszyzm. Uczył o tym Stalin. To trzeba mieć na myśli, gdy czytamy w niemieckich gazetach, słyszymy w niemieckim radiu i oglądamy w niemieckiej telewizji o wstrząsającej dla mainstreamu debacie Elona Muska i Alice Weidel na platformie X. No, może nie debacie (w zasadzie oboje byli niemal we wszystkim zgodni), ale rozmowie. Przy czym fakt, że się odbyła, jest tu najważniejszy.

Na długo przed rozmową Muska i Weidel na platformie społecznościowej X (dawniej Twitter) niemieckie media informowały o tym, o czym ona będzie i dlaczego jest nie do przyjęcia przez demokratów. Dla lewicowych, dominujących między Odrą a Renem niemieckich mediów Elon Musk to uosobienie amerykańskiej prawicy; propagandysta Donalda Trumpa. Alice Weidel to z kolei markietanka niemieckiego faszyzmu (nieważne, że go nigdy nie było). Już jakiś czas temu niemieckie media – jeszcze nie tak dawno temu konserwatywne, centrowe i lewicowe – przejęły bez wyjątku żargon komsomolców. Sama platforma X znalazła się pod obstrzałem niemieckiej demokracji walczącej. Fakt dopuszczenia szefowej Alternatywy dla Niemiec (AfD) do głosu w rozmowie na tej platformie wywołał oburzenie socjalistycznych wyższych uczelni w Niemczech: jak informuje uważana niegdyś za konserwatywną stacja TV ZDF, na skutek protestu przeciwko rosnącej w siłę radykalizacji dyskusji na X ponad 60 uczelni i placówek badawczych w Niemczech zapowiedziało rezygnację z korzystania z tego serwisu społecznościowego. Uzasadnienie: „Aktualne ukierunkowanie platformy Elona Muska jest nie do pogodzenia z wartościami protestujących instytucji, takimi jak otwartość na świat, przejrzystość i demokratyczna dyskusja” – podano we wspólnej informacji dla prasy, opublikowanej na stronie Heinrich-Heine-Universität w Düsseldorfie. Wolność słowa? Tak, ale tylko w takiej formie, jak ją rozumie lewica. Przestaje być dowcipem mówienie o tym, że to RFN przyłączono do NRD, a nie odwrotnie.

Artykuł został opublikowany w 4/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także