Napięcia między administracją Trumpa a rządem Ukrainy narastały za kulisami przez ostatni tydzień, zanim w środę w pełni wybuchły na oczach opinii publicznej – podaje NBC News, opisując kulisy relacji Kijów-Waszyngton w oparciu o liczne rozmowy z przedstawicielami amerykańskiej i ukraińskiej administracji.
"Urzędnicy ukraińscy byli zaniepokojeni, gdy prezydent Wołodymyr Zełenski usłyszał, że jego spotkania z najwyższymi rangą urzędnikami administracji Donalda Trumpa mogą zostać odwołane, jeśli szybko nie zgodzi się na żądania USA. Martwili się sprzecznymi komunikatami, publicznymi i prywatnymi, od doradców Trumpa na temat tego, czy możliwość przystąpienia Ukrainy do NATO będzie brana pod uwagę w negocjacjach z Rosją w sprawie zakończenia wojny. I byli zaniepokojeni, gdy sekretarz obrony Pete Hegseth powiedział im na zamkniętym spotkaniu, że Stany Zjednoczone mogą wycofać znaczną liczbę swoich wojsk z Europy" – czytamy.
Z perspektywy prezydenta Donalda Trumpa, Zełenski okazywał niezrozumiały opór wobec tego, co Trump uważa za rozsądne żądania państwa, które przekazało ponad 75 miliardów dolarów pomocy wojskowej. Przywódca USA miał stwierdzić, że Zełenski nie spieszy się z pójściem na kompromisy. Rozsierdziły go formułowane publicznie skargi Ukrainy na wykluczenie z rozmów między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. Wcześniej Zełenski spotkał się kilkakrotnie z niektórymi z najważniejszych doradców Trumpa.
Świat torpeduje starania Trumpa?
– Panuje frustracja – powiedział urzędnik Białego Domu, oskarżając Zełenskiego i kilku innych europejskich przywódców o próbę "zdyskredytowania" pokojowych wysiłków Trumpa.
Donald Trump ostro skrytykował Ukrainę we wtorek, obwiniając ją za decyzję prezydenta Rosji Władimira Putina o inwazji i wzywając do przeprowadzenia nowych wyborów w Kijowie. Po tym, jak Zełenski odpowiedział, że Trump rozpowszechnia rosyjską "dezinformację", przywódca USA zaostrzył retorykę, nazywając Zełenskiego, wybranego demokratycznie prezydenta Ukrainy "dyktatorem".
Senator Thom Tillis, Republikanin z Północnej Karoliny, powiedział NBC News, że wojna na słowa między Trumpem a Zełenskim "jest na rękę Putinowi". Po zwycięstwie Trumpa w listopadowych wyborach sympatycy Ukrainy z kręgów republikańskich i lobbyści zatrudnieni przez Kijów w Waszyngtonie doradzili Zełenskiemu, aby pokazał, że jego rząd jest gotowy na kompromis w rozmowach pokojowych i spróbował przekonać Trumpa, że Rosja jest główną przeszkodą na drodze do jakiegokolwiek porozumienia.
Zełenski realizował plan
– Kluczem było przekonanie Trumpa, że Ukraina nie jest problemem – wskazał jeden z informatorów. Prezydent Zełenski chciał pokazać, że jego rząd jest elastyczny. Mając na uwadze odległą perspektywę członkostwa w NATO, chociaż Stany Zjednoczone nie ogłosiły tego publicznie, Zełenski zasugerował na przykład, że kraje europejskie mogłyby wysłać wojska na Ukrainę jako gwarancję bezpieczeństwa w powojennym układzie.
Jego podejście wydawało się działać. Trump wygłosił kilka ostrych przemówień na temat Rosji, grożąc Moskwie sankcjami i nowymi cłami, jeśli Putin nie wynegocjuje zakończenia wojny.
W zeszłym tygodniu wszystko się zmieniło. "Putin uwolnił amerykańskiego nauczyciela, Marca Fogela, który był więziony w Rosji. Ten ruch pozwolił Trumpowi zrealizować obietnicę złożoną w trakcie kampanii. Steve Witkoff, jego wysłannik na Bliski Wschód, spotkał się z Putinem na trzy godziny, gdy ten był w Moskwie, aby odzyskać Fogela. Następnego dnia, 12 lutego, Trump rozmawiał z Putinem, ogłaszając później, że oba kraje rozpoczną negocjacje w celu zakończenia wojny na Ukrainie. Później Trump rozmawiał z Zełenskim" – opisuje NBC News.
Czytaj też:
Niemcy zszokowani działaniami Trumpa. "W mieście pojawił się nowy szeryf"Czytaj też:
Politolog: UE chciała prowadzić wojnę do ostatniego ukraińskiego żołnierza