MACIEJ PIECZYŃSKI: Kiedy wyjechał pan z Rosji?
SZURA BURTIN: Gdy tylko wybuchła wojna. 25 lutego 2022 r. próbowałem przejechać na Ukrainę przez Polskę, ale nie wpuściła mnie wasza Straż Graniczna. Wróciłem więc do Moskwy i tam napisałem dla Meduzy [opozycyjny rosyjski portal informacyjny, którego siedziba mieści się na Łotwie – przyp. red.] reportaż o tym, jaki stosunek do "specjalnej operacji wojskowej" mają tzw. zwykli Rosjanie. Wtedy jeszcze nie było żadnych poważnych sondaży na ten temat. Wraz z moją przyjaciółką socjologiem przepytywaliśmy ludzi na ulicy…
I jaki był rezultat?
Odpowiedzi brzmiały schizofrenicznie i były często wzajemnie sprzeczne. Generalnie widać było ogromny strach przed wojną i jej konsekwencjami. Większość była w szoku, trudno im było przywyknąć do sytuacji. Okazuje się, że w takiej sytuacji ratio się wyłącza. Działa natomiast podświadomość. Ludzie działają zgodnie z jednym z trzech schematów: "uciekać", "przyłączyć się do agresora" albo "zastygnąć w bezruchu". Wszystkie te trzy postawy dostrzegłem podczas tych ulicznych rozmów. Ja sam już w marcu, niedługo po napisaniu tego reportażu, wybrałem pierwsze rozwiązanie. Uciekłem do Gruzji. Ci, którzy postanowili "przyłączyć się do agresora", mówili nam: "Tak, trzeba bić chachłów [ros. chachoł – pogardliwie o Ukraińcach]. Uciekinierzy bali się wojny lub ją potępiali. Zwolennicy inwazji po prostu ją popierali. Najtrudniej swój wybór było logicznie wytłumaczyć tym, którzy "zastygali". A takich było najwięcej. Pytani o swoje stanowisko wpadali w nieuchronną sprzeczność. Mówili np., że są przeciwko wojnie, ale popierają "specoperację". Tego typu niekonsekwencja jest naturalną reakcją kogoś, kto próbuje ukryć się przed sytuacją.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.