• Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Zła zmiana

Dodano: 
Beata Szydło i Mateusz Morawiecki na posiedzeniu rządu
Beata Szydło i Mateusz Morawiecki na posiedzeniu rządu Źródło: Flickr / Kancelaria Premiera / Domena Publiczna
Gdyby PiS nie złożył przed wyborami obietnicy cofnięcia jednej z niewielu naprawdę bardzo korzystnych dla Polski zmian, jakie wprowadził rząd Tuska – chodzi o wydłużenie wieku emerytalnego z 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn do 67 lat dla kobiet i mężczyzn – nie musiałby jej po wygraniu wyborów realizować.

I teraz – już po zrealizowaniu – nie musiałby kombinować, jak zmniejszyć spodziewany, fatalny wpływ tego posunięcia na gospodarkę i szerzej – na Polskę. Niestety, politycy PiS nie poszli w porę po rozum do głowy, a potem nie potrafili wycofać się z niemądrej obietnicy.

Wskutek wejścia w życie – już w październiku – zrewidowanego przez rządzący PiS prawa o wieku emerytalnym w tym roku przejdzie na emerytury, a więc porzuci aktywność zawodową, aż 460 tys. Polaków – wobec 225 tys. w roku 2015. To oznacza nie tylko koszmarny ubytek rąk do pracy, których i bez tego bardzo brakuje, lecz także gigantyczny wzrost obciążeń dla i tak już ledwie dyszącego, potwornie deficytowego ZUS. Dziura w jego finansach, która w 2015 r. sięgnęła 42 mld zł, w tym roku wzrośnie z powodu owej nieprzemyślanej decyzji PiS o 5 mld zł, a w 2018 r. o 10 mld zł (a od 2021 r. – aż o 18 mld zł rocznie!).

Przynajmniej niektórzy politycy PiS doskonale zdają sobie sprawę ze zgubnych konsekwencji tej „złej zmiany”. I dlatego na gwałt szukają sposobu, by ludzi, którym właśnie przyznali prawo do wcześniejszego przejścia na emeryturę, przed tym przejściem powstrzymać. Czyli próbują bohatersko rozwiązać problem, który sami stworzyli.

Pomysłów było już kilka, jeden kosztowniejszy od drugiego – dla podatników, dla emerytów albo dla jednych i drugich. Kto by się tam jednak nimi przejmował?! Przymierzano się więc do zakazania emerytom prawa do dorabiania na emeryturze ponad pewną – niewygórowaną – kwotę pod groźbą obniżenia wysokości lub w ogóle zawieszenia wypłaty emerytury w razie przekroczenia wskazanego progu. Rozważano możliwość zezwolenia emerytom na dorabianie, ale bez prawa zaliczenia tych zarobków do podstawy wymiaru wyższej emerytury. A całkiem niedawno pojawił się koncept, by zachęcać do nieprzechodzenia na emeryturę wypłacaną jednorazowo premią: 10 tys. zł za przepracowanie dwóch lat więcej, 15 tys. – trzech lat, i 20 tys. – czterech lat. Dzięki temu trikowi budżet państwa miałby tracić od 2018 r. 2 mld zł rocznie mniej.

Wszelako – Szanowni Liderzy PiS! – na wycofaniu się z pomysłu przywrócenia niższego wieku emerytalnego ten sam budżet od 2018 r. traciłby aż 10 mld zł rocznie mniej. Czy nie prościej więc (bo na pewno dużo taniej) byłoby – zamiast kombinować – szybko przyznać, że przyjęte przez rząd Tuska rozwiązanie emerytalne było dla Polski dobre, a jego likwidacja przez rząd Szydło błędna, i dlatego trzeba je jednak niezwłocznie przywrócić?

Artykuł został opublikowany w 13/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także