Takiego widowiska dziennikarze dawno nie mieli. Kardynałowie chwycili za pióra, a czasem podstawiane im przez dziennikarzy dyktafony, i rozpoczęli walkę o doktrynę. Padają w niej ostre słowa: jedni kardynałowie określają drugich mianem inkwizytorów (choć nie ma powodu, by szlachetna praca świętej inkwizycji miała być traktowana jako wyzwisko) albo odwrotnie – oskarżają siebie nawzajem o uleganie współczesności czy duchowi demokratyzmu w Kościele. Walka ta, o czym warto pamiętać, niczego w istocie nie zmieni, bo i zmienić nie może, ale za to po raz kolejny posłuży liberalnym mediom i ich wiernym czytelnikom do postawienia tezy, że już za chwilę Kościół katolicki będzie taką samą instytucją jak wszystkie inne w liberalnym społeczeństwie oraz zaakceptuje wreszcie wymogi współczesności, dopuszczając rozwodników będących w ponownych związkach do komunii świętej, błogosławiąc związki gejowskie i oczywiście akceptując antykoncepcję.
Sygnał do rozpoczęcia tej bitwy zwolenników ortodoksji katolickiej i ich przeciwników dała niestety sama Stolica Apostolska, sugerując, że naturalna przed każdym synodem ankieta skierowana do biskupów tym razem ma być wypełniana przez wiernych. A że sprawy w niej poruszane – czyli komunia dla rozwodników w ponownych związkach, „odpowiednie” traktowanie przez Kościół ludzi w związkach homoseksualnych czy antykoncepcja – rozpalają chętnie zajmujące się seksualnością media i interesują miliony zachod- nich katolików, trudno się dziwić, że sprawa trafiła na czołówki gazet. Stała się także istotnym elementem walki o rozmywanie doktryny, którą od dawna prowadzą nie tylko dziennikarze, ale także część zachodnich biskupów i kapłanów. (...)