Zgoda. Któż przy zdrowych zmysłach nie chciałby, żeby – jak zakłada ten projekt – po upływie najbliższych 13 lat zamiast 363 mieszkań na 1 tys. mieszkańców przypadało ich w Polsce 435? Czyli żeby do 2030 r. zbudowano w naszym kraju 2,8 mln mieszkań? A zatem by wznosić ich nie ok. 150 tys. rocznie, jak to się dzieje teraz – niemal wyłącznie za sprawą deweloperów – lecz 220 tys. I by w ramach całej puli 70 tys. mieszkań stawiano co roku zgodnie z państwowym programem „Mieszkanie Plus”, a jednocześnie deweloperzy w dotychczasowym tempie rok w rok budowali co najmniej 150 tys. nowych lokali na zasadach rynkowych.
Otóż szanse realizacji tego pomysłu oceniam jako bliskie zera. Tym bardziej że już widać, iż napotyka on przeszkody, które były łatwe do przewidzenia od samego początku.
Po pierwsze, działki pod mieszkania pojawiają się nie w tych miastach, w których głód lokali jest największy – bo nie w Warszawie, we Wrocławiu ani w Poznaniu, lecz w Białej Podlaskiej, Dębicy, Stalowej Woli i innych podobnej wielkości miejscowościach.
Po drugie, nie wiadomo, jak sprawić – i czy to w ogóle jest do zrobienia – by ceny tych mieszkań nie przekraczały zakładanych 2–2,5 tys. zł za 1 mkw. I czy sugerowany brak wind, garaży oraz budowanie bloków z płyt na pewno wystarczą do utrzymania cen w ryzach.
Po trzecie, do dziś nie ma pewności, czy mieszkania te – jeśliby znalazły się odpowiednie lokalizacje pod ich budowę – stawiać będą spółki Skarbu Państwa czy prywatni wykonawcy i podwykonawcy.
Po czwarte – a może to od tego należałoby zacząć tę wyliczankę – instytucja odpowiadająca za realizację programu „Mieszkanie Plus”, czyli BGK Nieruchomości, nie ma w tej sprawie specjalnie wielkiego doświadczenia.
Po piąte, Bóg jeden raczy wiedzieć, jak będzie wyglądało przydzielanie mieszkań z programu „Mieszkanie Plus”, jeśli jakieś zostaną kiedyś oddane do użytku. Warto przy tym pamiętać, że dotychczasowe postępowanie z mieszkaniami komunalnymi to wprost niewyczerpane źródło pracy dla prokuratorów.
I wreszcie po szóste, państwo w roli budującego mieszkania rodzi w Polsce – po doświadczeniach z PRL – jak najgorsze skojarzenia. I nie ma żadnej pewności, że dzięki „Mieszkaniu Plus” będzie je można szybko zrewidować na korzyść, czyli wymienić na podobno lepsze skojarzenia – z krajów skandynawskich.
ZOBACZ zapowiedź najnowszego numeru "Do Rzeczy":
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.