Jak zostać „Mistrzem kultury” III RP? Pytanie to jęło mnie nurtować, kiedy w Krakowie w ręce wpadła mi ulotka zapraszająca na spotkanie z... Mistrzem.
„Spotkanie odbędzie się w ramach cyklu »Kod Mistrzów« i pozwoli Państwu na zaznajomienie się z przemyśleniami Seweryna Blumsztajna na temat kondycji współczesnej kultury polskiej. Będziecie też Państwo mogli wysłuchać uwag Mistrza na temat jego doświadczeń, preferencji z zakresu kultury oraz będziecie mogli dowiedzieć się, jakie dzieła kultury i sztuki miały dla Seweryna Blumsztajna największe znaczenie.
Istotnym elementem każdego spotkania z cyklu »Kod Mistrzów« jest ożywiona dyskusja z Mistrzem, do udziału w której serdecznie Państwa zachęcamy. Do zobaczenia w Teatrze Goteska".
Poszukiwania w zbiorowej pamięci i internetowych zasobach nie przyniosły rezultatu. Ciągle nie byłem w stanie odnaleźć nie tylko książki, artykułu, ale nawet wypowiedzi autorstwa Blumsztajna, która dla kogokolwiek miałaby jakiekolwiek znaczenie, że o kulturze nie wspomnę. No, poza jednym występem na wiecu „Krytyki Politycznej” z transparentem „Pierdolę, nie rodzę”.
Nie chcę kwestionować oryginalnalności Blumsztajna, pomimo że organizator manifestacji Sławomir Sierakowski się chwalił, iż to on był pomysłodawcą transparentu, który tylko wepchnął w dłonie ogłupiałego Mistrza z Czerskiej. Pamiętam dawne egzaltacje Blumsztajna „cudem narodzin”, ale milionerzy po sześćdziesiątce miewają dystans do swoich młodzieńczych wzruszeń. Ciągle pozostaje kwestia, czy to wystarczy, aby zostać Mistrzem kultury polskiej.
Sprawę postanowiłem zgłębić, zwłaszcza gdy się dowiedziałem, że to ja za pośrednictwem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego jestem mecenasem przedsięwzięcia.
Udział w nim władz Krakowa nie jest już moją osobistą sprawą. Zawziąłem się i obejrzałem zapis spotkania. Na temat kultury dowiedziałem się tyle, że Mistrz uczestniczył w dyskusjach na temat filmów.
Indagowany o tytuły, że wyznał, że „były to jakieś Bergmany". Stwierdził także, że najlepszy okres polskiej humanistyki to lata 1956–1968, gdyż tworzyli wówczas Kołakowski i Bauman. Do uzasadnienia tej – może nie tak oczywistej – opinii Mistrz się nie posunął. Ogłosił też, że najwspanialszym czasem, który zna, było funkcjonowanie KOR (1976– 1980). Solidarność była już gorsza. Mistrz akcentował swoje poczucie bezpieczeństwa w tamtej epoce. Jeśli KOR był takim wygodnym gniazdkiem, to jego twórcy nie za bardzo mają się czym szczycić – przyszło mi do głowy – ale dylemat ten wykracza poza ramy ramy naszego kulturalnego tematu.
Przez czas jakiś myślałem, że pokazywanie Blumsztajna jako Mistrza kultury pasuje do teatru Groteska. Wszyscy zaangażowani traktowali jednak sprawę śmiertelnie poważnie.
Mieli rację. Wystarczy niewielki dystans, aby zobaczyć III RP, a zwłaszcza jej mistrzów, jako teatr groteski. Jeśli jednak żyje się na takiej scenie, to odechciewa się śmiać.