Nowy film Ridleya Scotta „Exodus” i oglądany niedawno „Noe” zwiastują modę na biblijne eposy mające jednak coraz mniej wspólnego z Biblią.
(…) Oglądając „Exodus”, zatęskniłem za animowanym „Księciem Egiptu” (1998), który w porównaniu z filmem Ridleya Scotta robi wrażenie filmu mądrego i głębokiego, a przecież nie są to słowa, którymi zwykle obdarzamy rysunkowe musicale. Tyle tylko, że szefowie studia DreamWorks zatrudnili do pracy nad swoim dziełem między innymi zespół ekspertów biblijnych trzech wyznań (chrześcijaństwa, judaizmu i islamu), by „Książę Egiptu” był filmem wiarygodnym i nikogo nieobrażającym ani nieogłupiającym. Ridley Scott zrobił użytek przede wszystkim ze swojej arogancji ateusza i bezczelności króla box office’u, który do perfekcji opanował sztukę żonglowania obrazkami tak, by głupia gawiedź klaskała i sypała groszem na bilety. (…)