Reżyserski debiut gwiazdora znanego z takich filmów jak „Gladiator” czy „Piękny umysł” wpisuje się w nurt filmów i książek opisujących I wojnę światową jako najbardziej absurdalny i niepotrzebny ze wszystkich konfliktów zbrojnych, jakie przydarzyły się ludzkości. Kiedy buduje się metafory ogólne, trzeba jednak wyjść, choćby skrótowo, od jakichś konkretów, przykładów, napomnień. Nie dziwi mnie wcale, że dla Australijczyka takim punktem wyjścia jest nieudany desant imperium brytyjskiego na tureckie Gallipoli. (…)
„Źródło nadziei” jest przykładem tego, jak naiwność i brak wierności historycznym faktom mogą służyć cudzej propagandzie. (…) Nie mam pretensji do Turków, że uprawiają własną politykę historyczną, podobnie jak nie mogę tego mieć za złe Niemcom, Rosjanom czy komukolwiek innemu. Pretensje mam do Russella Crowe’a o głupotę podobną do tej, którą niedawno popisał się polski reżyser Paweł Pawlikowski, sądząc, że jego „Ida” nie wpisze się jednoznacznie w kontekst sporów o współczesną polską historię (pisał o tym w poprzednim „Do Rzeczy” Rafał A. Ziemkiewicz). Szlachetne intencje przynoszą nieraz szkaradne efekty, zwłaszcza jeśli w parze ze szlachetnością nie idzie rzetelność. (…)