W lutym tego roku do mediów przedostały się wiadomości o tym, że przychodnie w Polsce wygaszają akcję szczepień przeciw COVID-19, bo coraz trudniej zebrać grupę 30 pacjentów potrzebnych, by zamówić preparat dla punktu.
Jednak specjalistka z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie w poniedziałkowej rozmowie z Polską Agencją Prasową (PAP) zauważyła, że u wielu zaszczepionych osób minęło ponad pół roku od podania dawki przypominającej, zwłaszcza wśród osób starszych. A po tym okresie odporność znacząco spada, nawet u ludzi młodszych.
Stan epidemii zniesiony
16 maja obowiązujący w Polsce od 20 marca 2020 roku stan epidemii został zastąpiony stanem zagrożenia epidemicznego. Większość obostrzeń sanitarnych w kraju została zniesiona już jakiś czas temu, w tym m.in. kierowanie na izolację i kwarantannę z powodu choroby COVID-19 lub kontaktu z chorym. Nie ma też już obowiązku zakrywania maseczką ust i nosa w pomieszczeniach zamkniętych, z wyjątkiem budynków, w których prowadzona jest działalność lecznicza oraz aptek. Obowiązkowe zostały szczepienia medyków przeciwko COVID-19, jednak zniesiono funkcję pełnomocnika rządu do spraw narodowego programu szczepień.
Zdaniem prof. Agnieszki Szuster-Ciesielskiej, działania Ministerstwa Zdrowia "mogą sugerować, że nie ma zagrożenia. Tymczasem sygnały, jakie docierają do nas ze świata o zakażeniach COVID-19, nie są zbyt optymistyczne". Mowa o wciąż obecnym wariancie Omikron. – Wariant Omikron nie jest tak łagodny, jak się uważa. Jeśli chodzi o liczbę hospitalizacji, to jest porównywalny z Deltą – stwierdziła wirusolog, cytowana przez PAP. I dodała, że zagrażają nam też inne warianty, o czym stale informuje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO).
Czytaj też:
Szczepienia ciężarnych przeciwko COVID-19. Nowe ustalenia naukowcówCzytaj też:
Lekarze jako ofiary pandemii