Według ustaleń "GW" Falenta oferował nagranie z centrali PiS z 2014 r., na którym Kaczyński komentuje treść podsłuchów z warszawskich restauracji. O istnieniu taśmy biznesmen miał rozmawiać z "lobbystą związanym z kancelarią prezydenta".
"Falenta przyszedł do niego, bo liczył na to, że Andrzej Duda go ułaskawi, chociaż ten już dwa razy odrzucił wniosek" – czytamy w "Wyborczej".
Dziennik pisze, że panowie spotkali się na przełomie 2018 i 2019 r., kiedy biznesmen, skazany prawomocnym wyrokiem na 2,5 roku więzienia za zlecenie nagrań polityków i biznesmenów, szukał rozwiązania, jak nie pójść za kraty.
– Robił wrażenie zdesperowanego. Szukał dojścia do prezydenta, pytał też o możliwość kontaktu z liderami opozycji – cytuje "lobbystę" "GW". Rozmówca gazety przyznał, że plan Falenty go "przestraszył" i że "bał się prowokacji".
Jak czytamy w "Wyborczej", w rozmowie z Kaczyńskim i Falentą, którą biznesmen miał nagrać, uczestniczyli m.in. ówczesny skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski, a także zaufany człowiek ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego.
Czytaj też:
Trzmiel o liście Falenty: Odgrzewanie kotleta. To po prostu nie zadziała