"Jak Polska śmie otwierać swoją wstrętną gębę i mówić o rosyjskiej agresji?!"
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

"Jak Polska śmie otwierać swoją wstrętną gębę i mówić o rosyjskiej agresji?!"

Dodano: 
Flagi Rosji i Polski
Flagi Rosji i Polski Źródło: PAP / Wojciech Pacewicz
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE Jak wiadomo, Putin nie dostał zaproszenia na rocznicę wybuchu II wojny światowej. „I dobrze. Nie my tę wojnę zaczynaliśmy. To Polska ją wywołała wraz z Hitlerem, a my ją zakończyliśmy” – komentuje z sarkazmem Walerij Usaczow na portalu News Front. To kolejny odcinek rosyjskiego serialu pseudohistorycznego pt. „Jak Polska rozpętała II wojnę światową”.

Wicepremier Jacek Sasin stwierdził, że nie na miejscu byłoby zaproszenie przywódcy państwa, które napadło na sąsiednie państwo. „A przy tym Trumpa Polacy zaprosili. Ja rozumiem: Irak, Syrię, Libię, Afganistan, Wietnam czy Kubę trudno nazwać sąsiadami USA z przyczyn geograficznych” – komentuje z ironią Usaczow. Rosyjski publicysta udaje, że nie ma pojęcia, kiedy ostatnio Moskwa dokonała jakiejś agresji… „W Osetii Południowej strzelali do naszych sił pokojowych i zwykłych mieszkańców Cwinchali” – pisze. Co szczególnie zabawne, Usaczow twierdzi, że na południowym wschodzie Ukrainy walczą sami „górnicy Donbasu” plus ochotnicy z Rosji, niemający nic wspólnego z państwem rosyjskim, zaś Moskwa dostarcza jedynie pomocy humanitarnej.

Usaczow powtarza popularną i często stosowaną i absolutnie kłamliwą argumentację, w myśl której Polska nie ma moralnego prawa pouczać Rosji, ponieważ… jeśli już ktoś wywołał II wojnę światową, to nie Moskwa, lecz Warszawa. Nie, naprawdę nie chodzi o Franka Dolasa… Dowodem na to, że wojnę rozpętali Polacy, jest zajęcie Zaolzia. To wydarzenie rzeczywiście kładzie się cieniem na reputacji II Rzeczpospolitej, ale Rosjanie, lubujący się w antyfaszystowskich i antyzachodnich frazesach, skrzętnie pomijają ten „drobny” fakt, że Polska tylko dokończyła dzieła zniszczenia, rozpoczętego przez Niemcy i zaakceptowanego przez mocarstwa zachodnie. Nie pisząc już o tym, że akurat Zaolzie było regionem spornym pomiędzy Pragą a Warszawą… Ponadto, Usaczow wykazuje się kompletnym brakiem wiedzy historycznej. Nawet z propagandą średnio sobie razi. Oto bowiem pisze, jakoby region cieszyński Polacy zagarnęli na mocy… „paktu Piłsudski-Hitler”. Tak Rosjanie, w leksykalnej zemście za niewygodne dla nich przypominanie paktu Ribbentrop-Mołotow, zwykli nazywać pakt o nieagresji (prawdziwy pakt o nieagresji, bez tajnych protokołów rozbiorowych…), zawarty w 1934 r. Tyle, że rozbiór Czechosłowacji miał miejsce cztery lata później, do tego trzy lata po śmierci Piłsudskiego… Przy okazji Usaczow wypomina Polakom okupację Wileńszczyzny. Istotnie, „bunt” Żeligowskiego nie był gestem przyjaznym wobec Litwy, ale polskie panowanie w Wilnie nie da się absolutnie, choćby w promilu, porównać z sowiecką niewolą. Tak czy inaczej, casus Zaolzia i Wileńszczyzny jest dla rosyjskiego komentatora dowodem na polski „imperializm”. „To wszystko zrobiła Polska. Dlatego, pytam, z jakiej niby racji to polskie straszydło śmie otwierać swoją wstrętną gębę i mówić coś na temat rosyjskiej agresji na sąsiadów?!” – oburza się Usaczow.

Dalej pisze z sarkazmem: „Patrząc obiektywnie, niezaproszenie Putina (…) to bardzo dobra decyzja. Nic tam po nas. My tej wojny nie zaczynaliśmy, my ją tylko zakończyliśmy. My mieliśmy swoją wojnę – Wielką Ojczyźnianą, która jako część II wojny światowej wybuchła nie 1 września 1939, a 22 czerwca 1941 r. 1 września to był dla Rosji pierwszy dzień roku szkolnego. Dzień Wiedzy. A że Niemcy tego dnia 80 lat temu napadli na Polskę… to już są ich, europejskie sprawy”. Ani słowa o sojuszu Stalina z Hitlerem, ani słowa o 17 września. Jak za starych, stalinowskich czasów. Usaczow twierdzi, że 22 czerwca 1941 r. na ZSRS „zaczęły spadać nie tylko niemieckie, ale ogólnie europejskie bomby”. Zgodnie z antyokcydentalistyczną mitologią „oblężonej twierdzy Rosja”, która od wieków tylko broni się przed agresją z Zachodu. Sugeruje przy tym, że to „dziwny zwyczaj”, by „świętować” wybuch wojny – szczególnie, że Zachód nie chce z kolei „świętować” zakończenia wojny 9 maja. „Tego dnia Europa smuci się, bo to rocznica jej klęski w wojnie z tymi przeklętymi Rosjanami. A niech się smucą. To ich demokratyczne prawo” – kończy Usaczow.

Czytaj też:
Putin: Rosjanie i Ukraińcy są jednym narodem

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także