Jest rok 2011. Trwa kampania wyborcza do Sejmu. Bierze w niej udział Borys Budka, ówczesny radny w Zabrzu. Polityk kandyduje z 11 miejsca na liście PO. Budka w swojej kampanii przedstawia m.in. 11 konkretów, nad którymi będzie pracował w Sejmie. Jednak jest coś jeszcze. Późniejszy minister sprawiedliwości w rozmowie z Krzysztofem Kuroniem podkreśla, że nie zamierza pobierać wynagrodzenia poselskiego. Dlaczego?
– Wiele osób niesprawiedliwie ocenia polityków. Mam swój zawód, który pozwala mi zarabiać na życie poza polityką i który nadal chcę wykonywać. Nie zamierzam też zostawiać swoich studentów, bo praca z nimi to dla mnie prawdziwa przyjemność. A jako praktykujący prawnik z pewnością mogę więcej wnieść w prace ustawodawcze. Z tego względu nie będę pobierał wynagrodzenia poselskiego – zaznacza Budka w materiałach kampanijnych.
Szybko okazało się, że Borys Budka zapomniał o tej obietnicy i pobierał wynagrodzenie poselskiego, co można sprawdzić w jego oświadczeniach majątkowych zamieszczonych na stronie Sejmu.
W oświadczeniu majątkowym za 2013 r. Budka napisał, że z tego tytułu osiągnął dochód w wysokości ponad 39 tys. zł. W 2014 r. 58 tys. zł, w 2015 r. było to – z końcem kadencji Sejmu – 22,5 tys. zł, a w w 2016 r. prawie 137 tys. zł.