"Gazeta Wyborcza" podkreśla, że zatrudnieni cudzoziemcy jednego dnia potrafili sfałszować karty z prawie 18 tys. nazwisk.
Proceder miał wyjść na jaw dzięki jednej z osób zatrudnionych przy tworzeniu list poparcia Marka Jakubiaka. Cudzoziemiec ten twierdzi, że 10 marca na Facebooku opublikowane zostało ogłoszenie w języku rosyjskim o następującej treści: "Warszawa. Przepisywanie książki. Od 40 zł za godzinę. Potrzebuję pilnie pracownika". Tego samego dnia Jakubiak ogłosił, że będzie ubiegał się o urząd prezydenta.
"Osoby realizujące pracę dostawały od organizatorów, Jakuba L. i Mateusza P. wykazy ludności z imieniem i nazwiskiem, numerem PESEL i adresem, jak również karty 'Komitetu wyborczego Kandydata na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Marka Jakubiaka'. Następnie przepisywały dane z wykazów na karty" – pisze "Wyborcza".
Cała akcja miała zakończyć się 20 marca. Kilka dni później były poseł poinformował o zebraniu wymaganej liczby podpisów.
Jak podkreśla "Wyborcza", Marek Jakubiak nie zaprzecza, że fałszowanie miało miejsce. "Twierdzi, że nie miał z tym nic wspólnego i zawiadamia prokuraturę" – czytamy.
Czytaj też:
"Podpisy popierające zgłoszenie Jakubiaka zostaną przekazane prokuraturze". Giertych o piśmie z PKWCzytaj też:
Gowin zapowiada "poważną rozmowę" z Kaczyńskim