O ile do obu obrazów można mieć zastrzeżenia, także warsztatowe: pierwszy - Sekielskiego - dotyka wyłącznie pedofilii księży katolickich i mówi o sprawach, które zostały wyjaśnione, drugi - Latkowskiego - zbyt delikatnie, miałko porusza temat milczenia celebrycko-medialnych salonów, to jednak nie ulega wątpliwości, że powinny stać się ważnym etapem społecznej walki ze zboczeńcami krzywdzącymi dzieci. Już jednak widać, że tak się niestety nie stanie. Pokazały za to coś innego: że nawet walka z pedofilią może być ograniczona do światopoglądowych wojenek.
Z lewej strony powszechne oburzenie - i słusznie - na pedofilię w Kościele i na to, że Kościół katolicki walczy z tym zbyt wolno. Te same środowiska, po dyskusji zorganizowanej przez TVP po filmie Latkowskiego podnoszą wielki krzyk, że "przekroczył granice". Skąd ten rwetes? Bo powiedziano wreszcie, że nie tylko księża. Że wobec pedofilii we własnym gronie elity III RP trzymały usta szeroko zamknięte. Nota bene pewnie film Latkowskiego, gdyby nie decyzja Jacka Kurskiego, nie trafiłby nigdy na ekrany, bo nie sądzę, by któraś z komercyjnych telewizji nabijających sobie oglądalność celebryckimi szoł zdecydowała się na emisję.
Prawa strona też nie jest bez winy. Dziś prokuratura ustami szefów resortu sprawiedliwości deklaruje powołanie specjalnego zespołu śledczych do wyjaśnienia sprawy tuszowania przypadków pedofilii w Trójmieście. Świetnie. Tylko pytanie – dlaczego dopiero teraz? I dlaczego zapowiadana rok temu przez rząd specjalna komisja, która miała zająć się walką z seksualnym wykorzystywaniem dzieci nadal nie zaczęła działać?
Jest jeszcze "trzecia strona". Pożytecznych idiotów. Tych, którzy, po filmie Latkowskiego mówią "och to straszne, ale smarkule chodziły do nocnych klubów, więc się same prosiły", albo "a gdzie byli rodzice tych molestowanych dziewcząt?". Ano pewnie ich nie było. Albo ciężko pracowali, żeby swoim pociechom zapewnić normalne życie. Kwestia odpowiedzialności rodziców w tej sprawie ma znaczenie drugorzędne, za to pozwala rozpływać się odpowiedzialności winnych przemocy seksualnej wobec nastolatek.
A ja, naiwnie chciałbym, żeby w tej sprawie schować polityczno-ideologiczne sztandary i po prostu z całą bezwzględnością dorwać zboczeńców krzywdzących dzieci. Niezależnie pod jakim parawanem się ukrywają.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.