Były lider i były skarbnik KOD w czerwcu 2017 roku usłyszeli zarzuty poświadczenia nieprawdy w fakturach, przywłaszczenia 121 tys. zł i próby przywłaszczenia kolejnych 15 tys. zł. Akt oskarżenia przeciwko nim trafił do sądu w marcu 2018 roku.
W poniedziałek dobiegł końca trwający ponad dwa lata proces. Zdaniem prokuratora Macieja Kroczakapieniądze wypłacano bez umowy i bez “formalnej zgody zarządu organizacji”. z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Dla obu mężczyzn zażądał kary roku bezwzględnego więzienia.
"Obaj działacze mieliby – jak wynika z wniosku prokuratora – solidarnie naprawić szkodę, czyli zwrócić KOD pieniądze wypłacone Kijowskiemu" – donosi serwis Wyborcza.pl.
Reprezentujący Kijowskiego mec. Jacek Dubois wnosił o uznanie jego klienta niewinnym. Przekonywał, iż nie można rozstrzygnąć tej sprawy bez spojrzenia na kontekst KOD-u i "oceny interesów, jakie w tej organizacji miały poszczególne osoby".
– To był zbiór osób przypadkowych, które zjednoczyły się na skutek porywu serc, by realizować istotny dla nich cel. Pan Kijowski nie był takim kochanym liderem jak niegdyś Wałęsa w Solidarności. On stał na drodze interesów niektórych działaczy, dlatego zaczęli go zwalcza – wskazywał.
Sam Kijowski stwierdził, że ta sprawa zrujnowała jego życie. – Od prawie czterech lat nie jestem w stanie znaleźć pracy ani w zawodzie informatyka, ani w jakimkolwiek innym charakterze. A próbowałem w wielu miejscach, na przykład w jednej z sieci marketów budowlanych – dodał. Obecnie były lider KOD pracuje w jednym z salonów fryzjerskich na warszawskiej Woli.
Wyrok ws. byłego lidera Komitetu Obrony Demokracji mamy poznać 28 września.
Czytaj też:
Minister do dziennikarza TVN24: Wstyd w takiej stacji pracowaćCzytaj też:
"Potrafimy się zjednoczyć wokół spraw najważniejszych dla Polski". Premier dziękuje przedstawicielom opozycji