Ks. prof. Bortkiewicz o nowej encyklice Franciszka: Będzie się działo

Ks. prof. Bortkiewicz o nowej encyklice Franciszka: Będzie się działo

Dodano: 
Papież Franciszek
Papież Franciszek Źródło: PAP/EPA / ANGELO CARCONI
Dziwi mnie wstrzemięźliwość papieża Franciszka w przywoływaniu Boga chrześcijan jako największego autorytetu dla wierzących – mówi DoRzeczy.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz.

Damian Cygan: Papież Franciszek wydał nową encyklikę "Fratelli Tutti". Który fragment najbardziej przykuł księdza uwagę?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Czytając najnowszą encyklikę papieża Franciszka, nie sposób podejmować tej lektury beznamiętnie. Wiele, nawet bardzo wiele fragmentów prowokuje do zatrzymania, refleksji, ale i pytań. Mnie osobiście bardzo zainspirowała egzegeza, tłumaczenie przypowieści Pana Jezusa o miłosiernym Samarytaninie. Intrygujące jest ukazanie tego dramatu spod Jerycha w wymiarze aktualnym, a przede wszystkim społecznym. Bardzo mocny jest tekst nr 74, nawiązujący do obojętności przechodzącego obok potrzebującego człowieka kapłana i lewity: "Osoba wierząca może nie być wierna temu, czego ta sama wiara od niej wymaga, a jednak może czuć się blisko Boga i uważać się za godniejszą od innych". I dalsze słowa: "Niekiedy ci, którzy deklarują się jako niewierzący, mogą żyć wolą Bożą lepiej niż osoby wierzące". Jednak już przy tej egzegezie, pięknej i inspirującej, pojawiają się przykładowe pytania.

Papież wskazuje na "przydrożnych zbójców", ich "ukrytych sprzymierzeńców", samego rannego i oczywiście Samarytanina – człowieka wielkiej wrażliwości i zaangażowania. Ale pomija właściciela gospody, który wyraża pewną instytucję opiekuńczą tamtej epoki. Gospoda była takim właśnie miejscem udzielania pomocy. To ważny szczegół, bo on pokazuje konieczność współpracy Samarytanina każdego czasu z instytucjami. Pokazuje, że pomoc nie jest tylko dziełem spontaniczności, ale musi być zorganizowana. I tutaj pojawia się kluczowe pytanie: w jaki sposób zorganizowana? Czy ma to być pomoc bezgraniczna? Pytanie jest bardzo ważne, bo przecież encyklika Franciszka to w znaczącej mierze obrona migrantów, ich prawa do migracji. Jest apelem do instytucji o otwarcie się na migrację. O wiele bardziej niż pełne emocji wypowiedzi Franciszka przekonują mnie równie wrażliwe, co pełne roztropności słowa św. Jana Pawła II z jego adhortacji o Europie: "Każdy musi przyczyniać się do rozwoju dojrzałej kultury otwartości, która ma na uwadze jednakową godność każdej osoby i należytą solidarność z najsłabszymi, domaga się uznania podstawowych praw każdego migranta. Do władz publicznych należy sprawowanie kontroli nad ruchami migracyjnymi, z uwzględnieniem wymogów dobra wspólnego. Przyjmowanie migrantów winno zawsze odbywać się w poszanowaniu prawa, a zatem, gdy to konieczne, towarzyszyć mu musi stanowcze tłumienie nadużyć" (nr 101). Niestety, w wielu wypowiedziach Franciszka brakuje tej symetrii praw i obowiązków.

W encyklice "Fratelli Tutti" papież krytykuje koncepcję "wojny sprawiedliwej" oraz karę dożywotniego więzienia, którą nazywa "ukrytą karą śmierci". To chyba całkowita nowość?

Niewątpliwie tak. Myślę, że jest to zarazem kontynuacja odrzucenia przez Franciszka tradycyjnej doktryny o dopuszczalności kary śmierci. I w tym miejscu czuję się zobowiązany dotknąć dwóch tematów. Pierwszy to ten, że kara śmierci, tzw. wojna sprawiedliwa, jak również zabójstwo w obronie własnej czy zabójstwo tyrana, stanowią praktyczne konsekwencje fundamentalnie ważnej zasady dopuszczalności czynu o podwójnym skutku. Zasada ta dopuszcza działanie, które powoduje jednocześnie skutek dobry (np. obrona życia) i zły (np. zabójstwo agresora), o ile zostają spełnione fundamentalnie ważne warunki. Choćby taki, że wyczerpane zostały inne możliwości działania (np. w przypadku obrony przed agresorem – ucieczka czy obezwładnienie napastnika). Innym warunkiem jest adekwatność działania (nie można zabijać w obronie własnej, w sytuacji np. nawet mocnej, brutalnej obrazy, a tylko w wypadku bezpośredniego zagrożenia życia). To, nad czym dyskutujemy od wieków, to kwestie właśnie adekwatności działań czy wyczerpania wszystkich alternatywnych sposobów reakcji. Franciszek poszedł krok dalej – zdaje się kwestionować w ogóle samą zasadność owego czynu o podwójnym skutku. Tak odebrano ów akt abolicyjny – zakwestionowania w ogóle zasadności kary śmierci. Ale zakwestionowanie tej zasady jest – przepraszam za skrót myślowy – zakwestionowaniem elementów prawa naturalnego (w tym wypadku prawa do obrony życia). I tutaj tkwi ogromna trudność.

W encyklice wielokrotnie pojawia się sformułowanie "solidarność". Czy to może oznaczać, że Franciszek inspirował się nauczaniem Jana Pawła II?

Faktem jest, że św. Jan Paweł II może być nazywany "papieżem solidarności". Z kolei Benedykt XVI akcentował w swojej encyklice społecznej bardziej rolę braterstwa. Czy Franciszek czerpie z nauczania św. Jana Pawła II? Obawiam się, że nie. Jego odwołania do swojego wielkiego poprzednika są bardzo zdawkowe. Papież w ogóle woli przywoływać teksty własne, biskupów latynoskich, a nawet film dokumentalny poświęcony sobie samemu, niż poważne nauczanie Kościoła.

W pięciu różnych miejscach Franciszek wymienia z imienia i nazwiska wielkiego imama Ahmada Al-Tayyeba. Jak rozumieć to posunięcie?

To kolejna kontrowersyjna kwestia. Samo spotkanie papieża i imama oraz podpisany wówczas dokument wzbudził bardzo mieszane uczucia. Niewątpliwie Franciszek wykonuje szereg gestów w ramach dialogu międzyreligijnego. Trzeba jednak pytać o efekty tych gestów. Zwrócenie się ku stronie islamskiej jest w pewnym sensie wymogiem czasu, właśnie z racji owego – tak mocno akcentowanego – problemu migracji z krajów islamskich do świata Zachodu. Być może papież milcząco stawia pytanie, dlaczego kwestia pomocy braciom muzułmańskim stała się przywilejem świata zachodniego i chrześcijańskiego, a nie świata bogatych państw arabskich. Ale – przepraszam za sceptycyzm – nie wierzę, by to milczące pytanie zostało wysłuchane. Paradoks polega na tym, że problemy, które kreśli papież, zostały złożone na barki Zachodu i chrześcijaństwa, a zatem autorytet Ahmada Al-Tayyeba jest tutaj zupełnie nieprzydatny. W tej sytuacji dziwi jeszcze jedno – stosunkowo duża wstrzemięźliwość Franciszka w przywoływaniu Boga chrześcijan jako największego autorytetu dla wierzących.

Czy encyklika "Fratelli Tutti" może liczyć na podobny rozgłos jak "Laudato Si"?

Jestem przekonany, że tak. Przy czym podobnie jak poprzednia będzie wywoływała skrajne opinie – od entuzjazmu, do radykalnej krytyki. Już dzisiaj pojawiają się głosy zachwytu, ale i takie, które wskazują, że wbrew deklaracjom papieża bliżej jest temu tekstowi nie do myśli św. Franciszka z Asyżu, ale do "Utopii" św. Tomasza Morusa. Niemniej, ten kontrowersyjny charakter dokumentu nadaje mu szczególną wartości i żywotność. Niemal każdy punkt będzie komentowany, a wiele będzie wymagało pogłębionych analiz. Mnie osobiście intryguje tak mocno postawiona przez Franciszka kategoria "ludu". Przywołam cytat z rozmowy o. Spadaro z Franciszkiem zamieszczony w omawianym urzędowym dokumencie Kościoła: "Lud nie jest kategorią logiczną, ani mistyczną, jeśli rozumiemy to w tym sensie, że wszystko, co czyni lud jest dobre, lub w tym sensie, że lud jest kategorią anielską. Ależ nie! To kategoria mityczna… Kiedy wyjaśniasz, czym jest lud, używaj kategorii logicznych, ponieważ musisz to wyjaśnić: są konieczne, to oczywiste. Ale nie wyjaśnisz w ten sposób sensu przynależności do ludu. Słowo lud ma coś jeszcze, czego nie da się wytłumaczyć logicznie" (nr. 158). Zakończę trochę żartobliwie – oj, będzie się działo…

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także