Damian Cygan: Jakie będą polityczne następstwa wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji?
Prof. Kazimierz Kik: Myślę, że niedobre, bo obudzą się demony, które ostatnio trochę przysnęły. Moim zdaniem w obecnej sytuacji nie trzeba było tego dotykać. Metoda faktów dokonanych, jaka została przyjęta w tej sprawie, odbije się czkawką. Generalnie rzecz biorąc, ja też jestem przeciwny aborcji, ale jednocześnie mam świadomość, że w Polsce mniej więcej połowa Polaków jest poza wpływem programu Prawa i Sprawiedliwości. Sytuacji, w której Zjednoczona Prawica ma w Sejmie większość dzięki przewadze kilku posłów, nie można wykorzystywać do tego, żeby uczynić z Polski więzienie dla drugiej połowy społeczeństwa. Demokracja wymaga kompromisów, i to po obu stronach.
Tzw. kompromis aborcyjny obowiązywał od 27 lat. Co się takiego stało, że został zerwany właśnie teraz?
Moim zdaniem to wynika z błędnej polityki PiS, która do tej pory była skuteczna, a mianowicie – stawianiu spraw na ostrzu noża. Oczywiście, że tego typu problemy można przeprowadzać w parlamencie mając pięciu posłów więcej, ale trzeba mieć świadomość, że to jest rządzenie poprzez podział i podkręcanie emocji. Mogliśmy się o tym przekonać oglądając protesty po decyzji TK. Jeżeli do tego dodamy projekt "piątki Kaczyńskiego" i zwierzęta futerkowe, to mamy właśnie taką politykę robioną na akcentowaniu podziałów. A sprawowanie władzy w Polsce jest przede wszystkim odpowiedzialnością, a nie przyjemnością. Odpowiedzialnością również za tych, którzy nie głosowali na PiS. Dlatego przydałoby się trochę pokory politycznej, żeby uzyskując władzę w oparciu o mniejszość Polaków, wykorzystać ją do pozyskania większości.
Przedstawiciele partii rządzącej stoją na stanowisku, że Trybunał Konstytucyjny jest niezależny i podejmuje suwerenne decyzje, trzymając się z dala od polityki.
I teraz dochodzimy do sedna sprawy. Rządzący mogą mówić różne rzeczy, ale wszyscy wiedzą, że Trybunał jest "nasz". Dlatego stosowanie tego typu prymitywnej argumentacji nie tylko nikogo nie przekona, ale jeszcze rozjuszy. Platforma Obywatelska straciła władzę, bo tak zaszła ludziom za skórę, że do dzisiaj nie chcą o niej słyszeć, więc postawili na PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego była i chyba ciągle jest nadzieją dla dużej części polskiego społeczeństwa, ale ta nadzieja musi traktować Polaków poważnie. A ci, którzy popierają PiS, powinni czuć się wyróżnieni, a nie się za ten PiS wstydzić.
Wybory dopiero za trzy lata. Czy takie sprawy jak wyrok TK albo "piątka dla zwierząt" mogą się przełożyć na ich wynik? Czy Polacy będą w ogóle o tym pamiętać, kiedy przyjdzie dzień głosowania?
Nie będą. Wszystko zależy od tego, jak rząd poradzi sobie z koronawirusem. To jest w tej chwili najważniejszy problem, nie aborcja. Aborcja to jest problem mniejszości. Rząd ma szansę zapanować nad pandemią i chyba zaczyna ją wykorzystywać, podejmując teraz dobre kroki. Jeżeli albo dzięki PiS, albo okolicznościom uda się nam poradzić z COVID-19, to zaraz po tym przyjdzie kryzys gospodarczy, a za nim kryzys społeczny i PiS leży. Dlatego już teraz na tyle mądrze postępuje, że nie chce zgodzić się na głęboki lockdown, który położyłby polską gospodarkę na łopatki.
Jaką strategię polityczną powinien przyjąć rząd w walce z pandemią?
Otworzyć się na współpracę z opozycją. I tu nadzieją i dobrym wskaźnikiem jest premier Morawiecki. Trzeba pokazać społeczeństwu, że w tej sytuacji chcemy iść razem, bo los narodu jest najważniejszy itp. Powinna nastąpić mądrość, a Budka niech się ośmieszy. Władzę PiS już ma, teraz musi pokazać, że jest mądrzejszy od opozycji. Wszystko zależy od tego, jak Polska będzie wyglądała wiosną przyszłego roku i to będzie czynnikiem decydującym o losach PiS. Teraz idzie dobrą drogą, koncentrując cały wysiłek państwa na walce z pandemią. Jeśli pójdzie tą drogą dalej, to wygra. Dziś ma do udowodnienia, że jest rządem skutecznym i potrzebnym Polakom.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.