Według sondażu Estymatora aż 42 proc. Polaków nie chce się szczepić, a aż 50 proc. nie wierzy w testy na koronawirusa. Z czego to wynika?
Andrzej Sośnierz: Z dwóch czynników. Po pierwsze, z fatalnej polityki informacyjnej rządu. Nieprzemyślanych, często ze sobą sprzecznych decyzji. Gdyby prawdziwy był przekaz z wiosny, że minister Szumowski sprawnie zarządza epidemią, wtedy myślę, że większość Polaków faktycznie by w te zapewnienia rządu wierzyła, i to poparcie i dla szczepień byłoby znacznie, znacznie wyższe i naród ufałby rządzącym. Jednak postawa polityków była chwiejna, dużo propagandy, mało treści i to spowodowało spadek zaufania do tego, co płynie "z góry". Tak mamy do czynienia z sytuacją, w której wielu ludzi nie ufa politykom i rządowi.
Drugim powodem jest nieodpowiedzialna działalność antyszczepionkowców, którzy podważają sens szczepionek, głoszą kompletnie absurdalne tezy. Jednak to, w połączeniu z tymi mało odpowiedzialnymi działaniami rządu sprawia, że to poparcie dla szczepień nie jest najwyższe. Przy czym i tak nie jest najgorzej. Jeżeli zaszczepiłoby się nawet 42 proc. ludzi, w połączeniu z osobami, które chorobę przeszły i już nie zarażają, to i tak poziom bezpieczeństwa obywateli znacznie wzrośnie.
Pan nie szczędzi kolegom z własnego ugrupowania słów ostrej nawet krytyki za zamykanie gospodarki i nieprzetestowanie pacjentów bezobjawowych. Przeciwnicy masowych testów mówią, że bezobjawowych testować nie trzeba.
Polityka w zakresie walki z epidemią to nie tylko polityka zdrowotna, ale także społeczna i gospodarcza. Nie wystarczy słuchać jedynie epidemiologów, bo oni mają inną perspektywę. Wiedza o tym, kto już jest odporny jest niezwykle ważna do planowania całej polityki w zakresie walki z epidemią, a to często nie interesuje epidemiologów. Ludzie, którzy już są po zakażaniu mogą uczestniczyć w życiu społecznym. Ja sam wyszedłem właśnie ze szpitala, gdzie leczyłem się na COVID-19. Choroba ta może naprawdę mocno sponiewierać. Ja przeszedłem ją średnio. Jednak dziś już ani się nie zarażę, ani nie zarażę innych. I ludzie, którzy przeszli to zakażenie bezobjawowo także są bezpieczni i nie stanowią zagrożenia dla innych. I właśnie wyselekcjonowanie tej grupy jest kluczowe, szczepienie takich ludzi nie ma większego sensu. Nieprzetestowanie pacjentów bezobjawowych jest błędem, który będzie się mścić. Podobnie jak zamykanie całej gospodarki i jednoczesne nietestowanie osób bezobjawowych. Gdyby robione były masowo testy, wtedy bylibyśmy w zupełnie innym miejscu niż teraz.
To znaczy?
Szacuje się, że zakażenie w sposób bezobjawowy przejść mogło nawet dwa miliony ludzi w Polsce. Gdyby grupę tę przetestowano, można by było spokojnie otwierać gospodarkę. Dwa miliony ludzi w Polsce mogłoby spokojnie pracować i uczestniczyć w życiu gospodarczym i społecznym. Co więcej, można mieć poważną obawę, że teraz wśród tych milionów zaszczepionych szczepionki poda się tym, którzy nie muszą być szczepieni, bo sami już chorobę przeszli i są odporni. W rządzie i ministerstwie powstało szereg nieudacznych decyzji, choć ostatnio zauważam, że rozsądek w końcu zaczyna zdobywać i Ministerstwo Zdrowia. Szkoda, że tak późno.
Czytaj też:
Jackowski: PiS-owski aparat atakuje mnie za wierność programowi PiS