Nieoficjalnie mówi się o przedłużeniu obostrzeń sanitarnych po 17 stycznia. Co oznacza to dla polskiej gospodarki?
Andrzej Sadowski: Gospodarka to pojęcie abstrakcyjne. Wolę mówić o polskich przedsiębiorcach. Nie przedstawiono do tej pory analizy porównawczej związanej ze zwiększeniem ochrony życia i zdrowia dla grup szczególnie narażonych i tym, co wywołuje coraz bardziej powszechne zamknięcie branż w Polsce. Inaczej mówiąc, na ile zwiększenie nakładów umożliwiłoby niezamykanie konkretnych branż, a tym samym utrzymanie miejsc pracy i przychodów w polskich firmach. Czy rząd może przedstawić taką analizę porównawczą? Jest już tyle decyzji, które powołują się na takie czy inne wyliczenia, tylko pozostaje pytanie, czy władze mogą nam je zaprezentować.
Na ile możemy ocenić miarodajność działań podjętych przez rząd?
W momencie, gdy zamknięto lasy jako miejsca, w których Polacy mogli odreagować narastający stres i jednocześnie pobyć w gronie rodziny, zapewniając dzieciom minimum przestrzeni życiowej, powstało wiele pytań o sens niektórych decyzji. Trudno za każdym razem zdać się na wiarę, że skoro osoba reprezentująca władzę coś mówi, to oznacza, że przeprowadzono dogłębną analizę kosztów i strat.
Jak skomentuje Pan argument, że polski rząd nie jest odosobniony w swoich działaniach, a inne kraje idą jeszcze dalej pod względem wprowadzonych restrykcji?
Co to znaczy inne kraje? Kilka dni temu miałem okazję spotkać się z przedsiębiorcą, który przyleciał do Polski z Indii. Nie ma tam lockdownu i wszyscy normalnie pracują. Przeprowadzane są testy na koronawirusa nowej generacji, czyli inne od tych zafałszowanych, które są dostępne w Polsce za kilkaset złotych. W Indiach takie badanie kosztuje równowartość dwóch euro. Ten przedsiębiorca robi test raz w tygodniu, otrzymując wynik po czterech godzinach. Nagle okazało się, że powszechność testów nie jest przeszkodą techniczną ani cenową. Dowiedziałem się również, że w tym kraju będzie dostępna o wiele tańsza szczepionka. Można zatem podjąć działania, które służą powszechnej zdrowotności, nie zamykając jednocześnie konkretnych branż.
Skąd zatem wynika różnica w podejściu do obostrzeń między różnymi krajami?
Jak widać, państwa konkurują nie tylko w różnych warunkach prowadzenia działalności gospodarczej, próbując zachęcać do inwestycji na własnym terenie. Dzisiaj ta konkurencja dotyczy również podejścia do kwestii obostrzeń i radzeniem sobie z zapewnieniem bezpieczeństwa zdrowotnego. Poszczególne władze czynią to poprzez własne doświadczenia i analizę sytuacji w innych krajach. Kraje spoza Europy w różny sposób podeszły do tego tematu, ale nawet w ramach samej UE nie ma ustalonych jednakowych działań ograniczających skutki pandemii. Wracając do tematu Indii, tam medycyna jest na wyższym poziomie, niż u nas. Nie powinniśmy mieć zatem przeświadczenia o wyższości rozwiązań polskich i europejskich nad krajami, które w naszej percepcji nadal niesłusznie funkcjonują jako kraje trzeciego świata.
Na ile koronakryzys i jego konsekwencje przyspieszyły zmiany w światowym układzie sił?
Zauważmy, że w ciągu ostatnich dwóch lat powstały dwie unie gospodarcze: Unia Południowoafrykańska i Unia Azjatycka. Udział Unii Europejskiej w skali świata kurczy się. Po odrzuceniu przez Brukselę w 2011 roku strategii lizbońskiej, która w ciągu 10 lat miała spowodować, że UE prześcignie w rozwoju USA, ten plan przeszedł do historii. Obecność Unii Europejskiej pod względem gospodarczym, a zwłaszcza demograficznym, nie ma już takiego znaczenia. Powstały inne bloki polityczno-gospodarcze, które mają dystansować UE. Środek ciężkości przenosi się do Azji i innych miejsc na kuli ziemskiej. Europa natomiast staje się wymierającym pod względem demograficznym kontynentem. Nawet wspólny pieniądz, jakim jest euro, musiała częściowo ustąpić miejsca na rzecz chińskiego juana. To oznacza, że UE nie udało się utrzymać trwałej waluty międzynarodowej.