Według największej partii opozycyjnej aborcja powinna być dostępna do 12. tygodnia ciąży. Żeby jej dokonać, potrzebne będą powołanie się kobiety na trudne warunki osobiste oraz konsultacja z lekarzem i psychologiem. Dodatkowo, uznały władze PO, należy przywrócić dotychczasowe przesłanki, zezwalające na dokonanie tego zabiegu, sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Komentarz Marcina Kierwińskiego: „Jesteśmy chadecką partią, tak. Szacunek do godności innego człowieka to postawa chrześcijańska”.
Nie wiem, co w tych głosach bardziej uderza: cynizm czy obłuda. Może najpierw sprawa najważniejsza, czyli istota sporu. W całej debacie nad aborcją najważniejsze jest jedno pytanie: Czy płód w łonie matki jest od chwili poczęcia człowiekiem? Jeśli tak, to przysługiwać powinna mu pełna obrona praw – tak jak każdej innej osobie ludzkiej. Nie ma tu zatem nic do rzeczy obrona godności kobiety czy szacunek dla niej – tych nikt nie podważa ani nikt nie neguje. Jednak wyrazem szacunku dla jednej osoby nie jest nigdy przyznanie jej prawa do zabijania innej, niewinnej.
Jedynym możliwym kontrargumentem w tej debacie byłoby stwierdzenie, że płód nie jest człowiekiem, lecz jedynie, konsekwentnie, zbiorem tkanek i komórek, rodzajem, powiedzmy, wrzodu lub narośli. Ci, którzy tak uważają, muszą jednak wyjaśnić, w jaki sposób z tego przypadkowego zbioru komórek powstaje obdarzony pełnią praw człowiek – tym bardziej że istnieje ścisła i całkowita tożsamość, co się tyczy kodu DNA i życia biologicznego, między tym rzekomo „niebędącym człowiekiem zbiorem” a dzieckiem, które wychodzi na świat z łona matki dziewięć miesięcy po poczęciu. A więc w którym momencie zbiór komórek staje się osobą? Każda cezura – 12 tygodni, 16 tygodni, 8 tygodni, 24 tygodnie – może mieć wyłącznie charakter arbitralny. Jak widać, w tej argumentacji w ogóle nie trzeba się odwoływać do religii – jest ona oparta na rozumie i przekonaniu o istnieniu prawa natury.
Inaczej, gdyby przyjąć stanowisko aborcjonistów i myśleć konsekwentnie, należałoby uznać, że również już narodzone dziecko nie może być podmiotem praw i obowiązków. Godność, rozumiana jako coś wewnętrznego i nieusuwalnego, przynależącego osobie ludzkiej jako takiej, w ich myśleniu się nie mieści. Przyznanie komuś godności byłoby arbitralną decyzją państwa, efektem umowy społecznej, a nie odpowiedzią na wiążący człowieka stan rzeczy. Gdyby jednak tak było, godność stałaby się czymś płynnym. W efekcie okazuje się, że prawo zabezpieczałoby interesy najsilniejszych – zdrowych, świadomych, tych mogących decydować w imieniu innych, którym tego prawa odmówiono, czyli właśnie dzieci w łonie matki albo, kolejna konsekwencja, ludzi ciężko, nieuleczalnie chorych.
Raz uruchomiony system działa z bezwzględną koniecznością, odbierając stopniowo ochronę kolejnym grupom obywateli – dokładnie tak dzieje się w niektórych państwach Zachodu. Coraz częściej mówi się w nich o aborcji do dziewiątego miesiąca ciąży, coraz szerzej przyznaje się prawo dokonywania eutanazji. Tak zwane prawo do aborcji i do eutanazji to dwie strony tej samej monety: odrzucenia bezwzględnych norm chroniących niewinne ludzkie życie. Decyzja liderów Platformy oznacza zatem, w tym sensie, prawdziwy przełom cywilizacyjny i jest, używając języka Jana Pawła II, opowiedzeniem się za cywilizacją śmierci.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.