Przynajmniej 90 tysięcy złotych ze zbiórek publicznych na KOD trafiło do firmy Mateusza Kijowskiego i jego żony Magdaleny Kijowskiej. Pieniądze miały być zapłatą za usługi informatyczne, jakie rzekomo miał świadczyć KOD...sam Kijowski – ujawniły wczoraj późnym wieczorem "Rzeczpospolita" oraz portal Onet.pl. W sieci zawrzało po tej informacji i to nie tylko dlatego, że pieniądze te pochodziły ze zbiórek, ale także dlatego, że Kijowski zapewniał, że żadnych pieniędzy od KOD-u nie dostaje oraz że żyje ze wsparcia rodziny.
– Te faktury są fakturami za faktyczne wykonane prace. Nie mają nic wspólnego z działalnością w KOD jako lidera. To były faktury na usługi informatyczne związane z organizacją pracy KOD – tłumaczył dzisiaj lider KOD. W licznych rozmowach z przedstawicielami mediów, Kijowski podkreśla dzisiaj, że chociaż całą sytuacja jest „mocno niefortunna” to nie zmienia się jego zamiar o kandydowaniu w zbliżających się wyborach w ramach Komitetu Obrony Demokracji.
– W najbliższy weekend zaczyna się wybory regionalne, za dwa miesiące będą wybory ogólne w KOD. Bardzo korzystne jest to, że za chwilę będą wybory i będzie można zweryfikować mój mandat – podkreślił Kijowski. Jak dodał, od wczoraj otrzymuje wiele głosów poparcia.
Działacz przyznał też, że oczywiste jest, że faktury do których dotarły media pochodzą od kogoś z organizacji. – To oczywiste, bo nikt spoza nie ma do nich dostępu – przyznał Kijowski.
Czytaj też:
Kijowski zabiera głos ws. faktur. "Być może zabrakło mi doświadczenia i ostrożności"