Kto z artystów robi chłopców do bicia?

Kto z artystów robi chłopców do bicia?

Dodano: 
Wyszukiwarka Google, zdjęcie ilustracyjne
Wyszukiwarka Google, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay.com
Wanda Kwietniewska | W ostatnich miesiącach importerzy urządzeń poczuli się zagrożeni przez – zapowiedzianą w ustawie o artystach zawodowych – opłatę reprograficzną, która ma być nałożona z dwunastoletnim opóźnieniem wobec krajów UE na multimedialne sprzęty takie jak smartfony (czy znajdą się w rozporządzeniu? powinny!) czy tablety.

Z mediów społecznościowych wylewa się fala wyjątkowo wulgarnych komentarzy, a i nawoływania do „rozliczenia się” z twórcami. Błyskawiczna mobilizacja hejterów, liczne publikacje w mediach oraz rzadko spotykana wściekłość atakujących – czemu opłata reprograficzna tak silne emocje budzi właśnie w Polsce, a nigdzie indziej w Europie? Zastanawia fakt, że nagonka na to środowisko jest zarazem obroną interesów hurtowników elektroniki. Dlaczego aż tak wiele osób angażuje się zamieszczając hejterskie komentarze w obronie finansów hurtowników elektroniki?

Sens rekompensaty reprograficznej najlepiej podsumowali Jacek Dehnel i Zygmunt Miłoszewski. Utwór dziś bardzo łatwo skopiować na własny użytek, podzielić się nim z bliskimi - robimy to codziennie, dzieląc się z przyjaciółmi artykułami z prasy, e-bookami, muzyką. Wspólnie postanowiliśmy, że szkoda byłoby rezygnować z tej możliwości. Ale społeczeństwa zastrzegły, że twórcom przysługuje pewna rekompensata. „Wprowadzono zatem kompromisowe rozwiązanie: artyści nie mogą prawnie zakazać wykonywania takich kopii, ale w zamian za to dostaną minimalne ryczałtowe opłaty (w polskim prawie to do 3%) z różnych urządzeń i nośników służących do legalnego kopiowania, przetrzymywania i odtwarzania legalnych kopii. To nie jest podatek, te pieniądze nie trafiają do budżetu, tylko rekompensata, która ma docierać bezpośrednio do społeczności artystów przez organizacje zbiorowego zarządzania. Taka umowa społeczna. Istniejąca – dodajmy – na wszystkich kontynentach, w prawie wszystkich państwach uznawanych za rozwinięte, i to istniejąca od wielu dekad”. Miłoszewski i Dehnel w tym samym wpisie wyjaśniają, co stoi za hejtem na artystów.

Wiemy z historii, że aby nakręcić spiralę nienawiści wystarczy podsycić społeczne nastroje – jasno zdefiniować wroga, przypisać mu chciwość, żądzę władzy, dążenie do bezpodstawnego uprzywilejowania. I wiemy, że takie nagonki kończyły się realną przemocą. Czarny PR w połączeniu z portalami społecznościowymi staje się zarzewiem publicznego ostracyzmu na ogromną skalę. Twórcy od dawna są atakowani w sposób zmasowany i zorganizowany (profesjonalnie przygotowane filmiki czy memy) wtedy, kiedy pojawia się temat aktualizacji rekompensaty reprograficznej bądź dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Przypadek?

W czasie pandemii, gdy wielu przedstawicieli kultury straciło środki do życia, nienawiść w stosunku do nich niepokoi jeszcze bardziej – to jak kopanie leżącego. Rekompensata reprograficzna, której rzekomo tak bardzo nie chce społeczeństwo, a naprawdę nie chce jej prężny i wielki biznes, stanowiłaby tylko promil dochodów z elektroniki, która teraz oprócz szczepionkowej farmacji jest bodaj najbardziej dochodowym interesem na świecie pandemii. Mimo to producenci i importerzy smartfonów, laptopów czy tabletów nie godzą się od prawie dwunastu lat na poniesienie tego minimalnego kosztu i starają się storpedować aktualizację opłaty - a tym samym uniemożliwić powołanie Funduszu Wsparcia Artystów, właśnie teraz, kiedy jest najbardziej potrzebny.

Nagłośniono historie kilku zamożnych artystów, którzy chwalili się wypoczynkiem na Zanzibarze. Tymczasem większość artystów ma dochody poniżej średniej krajowej, a w okresie ciągłych lockdownów wręcz walczy o finansowe przetrwanie – ponieważ kultura jako pierwsza została zamknięta, a otwierana jest jako ostatnia. Jak można traktować ich na równi z garstką najlepiej opłacanych gwiazd show-biznesu? To tak, jakby porównywać przeciętnego polskiego rolnika do wielkiego farmera uprawiającego tysiące hektarów ziemi.

Postulaty artystów i Ministerstwa Kultury nikomu nie psują humorów bardziej niż hurtownikom elektroniki. Wiele branż protestowało przeciwko niekorzystnym dla nich zmianom w prawie, ale nigdy nie dochodziło do takiego zmasowanego internetowego hejtu i zaangażowania w mediach społecznościowych mas obrońców branży hurtowników, którzy o ironio wykazują aktywność wyłącznie w kwestii opłaty reprograficznej. Skąd aż tak wąskie i specjalistyczne zainteresowanie tylu internautów? Czemu te profile nie angażują się w obronę innych stowarzyszeń branżowych, na przykład w obronę producentów nawozów przed zobowiązaniami proekologicznymi, czemu powtarzają łudząco podobne argumenty? Odpowiedzi na te pytaniu pozostawiam Państwu.

Jakie skutki powoduje rozpędzona kula śnieżna hejtu? Wyrazistym przykładem jest majowa nagonka na Ilonę Łepkowską. Ta uznana scenarzystka i pisarka od lat jest zaangażowana w obronę praw twórców. Tym razem miała odwagę poprzeć pomysł aktualizacji listy urządzeń objętych rekompensatą reprograficzną (objęte opłatą kasety wideo czy magnetofonowe znajdują dziś amatorów, ale to na smartfonach dziś dzielimy się muzyką). Na jej głowę spadły gromy. Pewien dziennikarz śledzony przez rzesze fanów piłki nożnej i nie tylko, nie szczędzi Łepkowskiej obelżywych epitetów. „Idiotka”, „bohaterka najgłupszego wywiadu w Polsce”, „autorka gównianych scenariuszy”, „grupa docelowa sprzedawców garnków za 10 tys. zł”, „chora i zachłanna baba” – to tylko część jego inwektyw pod adresem scenarzystki. Ten sam dziennikarz kilka miesięcy wcześniej na swoim kanale Youtube zwracał się do Zbigniewa Hołdysa: „Artysto odp...dol się od moich 20 zł”, „Chcesz mi z…bać 20 zł”. Do ogółu twórców, których nazywa „bandą złodziei”, apelował równie zjadliwie: „Jak wam mało pieniędzy to zap…lać do metra z kapeluszem”. Wstawianie się za prawami autorskimi określa „planowanym okradaniem Polaków przez artystów”. Dlaczego dziennikarz sportowy aż tak się zainteresował obroną hurtowników elektroniki i losem polskich artystów?

Szkopuł w tym, że nie jest on jedyny. Ba! – wielu próbuje przerosnąć mistrza w zawziętości i furii. Mowa nienawiści dotknęła również wielu innych artystów, którzy w minionych latach odważyli się domagać respektowania praw autorskich w internecie. Między innymi na profilach Tomasza Lipińskiego, Marii Sadowskiej, Marka Kościkiewicza i Urszuli Dudziak pojawiły się określenia „antypolska menda”, „antypolski k…s”, „Szczujnia”, „Copyright mafia”, a także groźby „Spodziewajcie się nas”. Po takich incydentach wielu artystów się wystraszyło i postanowiło milczeć, co potwierdzają dziennikarze mający problem z nakłonieniem twórców do publicznych rozmów o prawach autorskich. Czemu w innych krajach UE nie dochodzi do takiej „niezależnej” nagonki na twórców?

Opłata reprograficzna od smartfonów obowiązuje w przytłaczającej większości państw europejskich, ale nigdzie jej wprowadzenie nie wzbudziło tak wściekłego ataku na kulturę, jak w naszym kraju. Obawiam się, że nie wystarczy zapytać, kto świadomie nakręca spiralę hejtu, bo w tym wypadku nietrudno o odpowiedź. Tym bardziej że ataki przeciw twórcom nie ustały nawet po ogłoszeniu projektu ustawy, który nie uwzględnia opłaty od smartfonów. Gra toczy się teraz o to, żeby zastraszonym hejtem politykom nie przyszło nawet przez głowę wpisać na listę smartfonów. Ponieważ to są urządzenia, na których sprzedaży branża zarabia najwięcej. Zrobi więc wszystko co w jej mocy, żeby nie odprowadzać na wsparcie kultury 1% od swojej marży. Tylko czemu właśnie w Polsce branża ta manie płacić, a w większości krajów UE już tak? Czemu kolejne rządy pozwalają tym firmom unikać opłat w naszym kraju?

Politycy i dziennikarze – spoczywa na was ogromna odpowiedzialność. Widzieliśmy już, jak się kończą nagonki sterowane z pobudek ekonomicznych czy światopoglądowych. Nie pozwólcie, aby ziściły się najgorsze obawy. Macie tę sprawczość. Zapewniam, że katastroficzne i agresywne głosy obrońców hurtowników ucichną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dzień po uchwaleniu ustawy.

Wanda Kwietniewska – muzyk, przewodnicząca Związku Zawodowego Muzyków RP

Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.

Czytaj także