Kołodziejczak był pytany w TVN24 o swoje krytyczne wypowiedzi w mediach na temat resortu, organizacji pracy w nim oraz ministra Czesława Siekierskiego. Według Kołodziejczaka pracownicy "dublują swoją pracę i jest paraliż decyzyjny przez taki rozrost", a "przez rok resort rolnictwa powinien zrobić dużo więcej".
– Minister Siekierski powierza decyzje też różnym osobom. Minister doskonale wie, o czym ja mówię. W ministerstwie ja czuję się rzecznikiem polskich rolników, rzecznikiem ich interesów i patrzę na to wszystko dokładnie tak, jak patrzyłem kiedyś. I nie wybaczę sobie, jeżeli dziś przy tych możliwościach, które mamy i przy tym dużym mandacie społecznym nie wyciśniemy z siebie 120 procent – przekonywał.
– Już kilka tygodni temu jasno sygnalizowałem swoje spostrzeżenia. To, na co umówiłem się w resorcie rolnictwa. Czyli na pomoc, na wspólne działanie i jeżeli trzeba, to na zwracanie uwagi na to, co należy zmienić, jakie decyzje należy podejmować. Zwracałem na to uwagę, zresztą jest to potwierdzone w dokumentach do ministra Siekierskiego – dodał.
Kołodziejczak: Namierzyłem szkodnika, sabotażystę w ministerstwie
Podkreślił, że w ciągu ostatniego roku "namierzył przynajmniej jednego takiego, można powiedzieć, szkodnika, sabotażystę w ministerstwie rolnictwa".
Kołodziejczak zapytany, czy rozmawiał z Siekierskim, odpowiedział, że nie. – Od czasu, kiedy wypowiedziałem te słowa, nie miałem okazji, możliwości rozmowy z ministrem – zaznaczył. Jak dodał, poprosił swojego szefa o spotkanie. – Czekam. Uważam, że jest jeszcze czas przed świętami, żeby porozmawiać – podkreślił.
– Zawsze wymagam od siebie i od swoich przełożonych jak najwięcej. Tak, żeby skutek naszej pracy był jak najdalszy i jak najlepszy. Każdy pracownik, łącznie ze mną, musi być dobrze wykorzystany. Bo ja też czasem mam takie wrażenie, że sam mógłbym zrobić więcej. Ale muszę mieć do tego też odpowiednie narzędzia – przekonywał wiceminister.
Czytaj też:
Kołodziejczak o Tusku: Patrzę na niego z podziwem