Nadszedł dobry rok dla miłośników serii „Kajko i Kokosz”: w Netflixie niedawno pojawiły się pierwsze odcinki wyczekiwanego od dekad serialu (polecałem go na łamach „Do Rzeczy”), a na półkach księgarskich gości teraz nowy album odświeżonej serii.
Klasyczne opowieści mistrza gatunku i twórcy sympatycznych wojów – Janusza Christy – wznawiane są nieustannie niemal w komplecie, od kilku lat jednak Egmont inwestuje także w kontynuacje. „Zaćmienie o zmierzchu” to drugi pełnometrażowy, a czwarty w ogóle tytuł podserii, w której popularnych bohaterów wskrzeszają nowi rysownicy i scenarzyści. Dwa zbiory krótkich historii to było takie rozpoznanie bojem (z efektami bardzo różnymi). „Zaćmienie…”, podobnie jak poprzedzająca je „Królewska konna”, są zaś dziełem ekipy, której wydawnictwo powierzyło tworzenie ciągów dalszych (z podtytułem „Nowe przygody”) na dobre. Rysownik Sławomir Kiełbus, odpowiedzialny za kolory Piotr Bednarczyk oraz scenarzysta Maciej Kur – wróżę ich przedsięwzięciu karierę długą i pełną sukcesów, bo „Królewska konna” była albumem dobrym, a „Zaćmienie o zmierzchu” jest albumem rewelacyjnym.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.