GRZEGORZ KONDRASIUK | Uwaga, po teatrach grasuje taki duecik: Witek Mrozek, główny krytyk „Gazety Wyborczej”, i Michał Buszewicz, dramaturg. Panowie ci doszli do pewnych przekonań: Buszewicz myśli, że jest reżyserem, a Mrozek – że dramaturgiem.
Nie wiadomo, skąd się to przekonanie obu panom wzięło, bo ich dotychczasowe dokonania w teatrach Studio czy Ochoty o tym nie świadczą. Ludzie często myślą o sobie różne rzeczy, i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Fenomenem natomiast jest, że przekonanie to podzielają dyrektorzy rozmaitych scen. Sięgając do porównania z dziedziny tzw. literatury dziecięcej (bo dziś przyszło mi pisać o inscenizacji baśni), dyrektorzy ci wychodzą na tym interesie niczym ów król, który u Andersena postanowił obstalować sobie nowe ciuszki u dwóch osobników podających się za krawców. I tak oto Teatr Żydowski postanowił obstalować sobie u obu wspomnianych panów swą najnowszą premierę, wystawiając sceniczną adaptację „Akademii Pana Kleksa” Jana Brzechwy.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.