Dr Grzesiowski pytany o to, co oznacza, że pierwotny wariant koronawirusa przenosił się drogą kropelkową, a obecny wariant delta – drogą kropelkowo-powietrzną, wyjaśnił: "wcześniej, żeby doszło do zakażenia, konieczny był bezpośrednio kontakt z chorym. Musiałby stać obok pani i rozpryskiwać w powietrzu swoją ślinę czy inne wydzieliny, by panią zakazić. W przypadku wariantu delta chory mógłby już wyjść z pomieszczenia, pani weszłaby tam po nim, oddychała tamtejszym powietrzem i przez to się zakaziła".
"W Australii potwierdzono, że zdrowa osoba zakaziła się w toalecie, z której chwilę wcześniej wyszła osoba chora. Przyjmuje się, że obecnie w pomieszczeniu zamkniętym bez wentylacji wirus utrzymuje się w powietrzu przez godzinę od wyjścia chorego w wystarczającej ilości, by doszło do zakażenia" – wskazał.
"Najbardziej agresywny typ wirusa"
Na pytanie, czy deltą łatwiej się zakazić powiedział: "Wariant delta jest w tej chwili najbardziej agresywnym typem koronawirusa od początku pandemii, co przejawia się cztero-pięciokrotnie wyższą zakaźnością od wariantu podstawowego i większą liczbą hospitalizacji".
"Wcześniej jeden chory zakażał średnio ok. dwóch osób, teraz nawet do ośmiu osób. Kolejny wariant wirusa dostosowuje się do otoczenia, by szybko wyłapywać nowe osoby podatne na zakażenie. W dużej mierze wyczerpał już populację dorosłych, więc szlifuje mechanizm dokowania wśród nowych, a więc coraz młodszych osób: dzieci, młodzieży, młodych dorosłych" – wyjaśnił dr Grzesiowski.
Zaszczepieni są bezpieczni?
Ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej pytany o to, czy zaszczepieni mogą czuć się zupełnie bezpieczni podał, że "obecnie ponad 90 proc., a Amerykanie mówią nawet, że 99 proc. wszystkich hospitalizacji z powodu COVID-19 dotyczy osób niezaszczepionych".
"Co nie znaczy, że te zaszczepione w ogóle się nie zakażają. Przyjmuje się, że mimo pełnego cyklu szczepień w kontakcie z wariantem delta tracimy ok. 10-15 proc. efektywności szczepionek. Ochrona przed śmiercią i ciężkim przebieg COVID-19 utrzymuje się nadal na wysokim poziomie od 90 do nawet 93 proc., ale spada w odniesieniu do skąpoobjawowych zakażeń do poziomu ok. 70-80 proc." – dodał.
Kolejna fala na przełomie sierpnia i września
Przekazał, że "według wszelkich modeli matematycznych wzrosty w Polsce zaczną się z końcem sierpnia lub we wrześniu, osiągając maksimum pod koniec września lub w październiku".
"I nie chodzi tu o żadną sezonowość, słońce czy upały, ale o to, że w tej chwili wyczerpała się pula osób podatna na zakażenie. Wirus musi się odbudować, co dzieje się nierównomiernie, bo w dużych miastach wielu ludzi chorowało lub jest zaszczepionych, a na wsiach, gdzie ludzie mieszkają w większym rozproszeniu, wirus potrzebuje więcej czasu, by ich dopaść. Być może fala przesunie się więc na drugą połowę października, ale tak czy inaczej dojdzie do wzrostu w trzymiesięcznym cyklu" – podkreślił.
Czytaj też:
Zgorzelski przyznaje się do "radykalnego stanowiska". Chce obowiązkowych szczepieńCzytaj też:
Kolejne odkrycie naukowców. Koty zarażają się koronawirusem, śpiąc w łóżku właścicielaCzytaj też:
Litwa boi się Delty. Wracają obostrzenia na granicy