– Nie poszedłem spotkać się z Michałem Dworczykiem. Bardziej chodziło o wyrażenie szacunku wobec Roberta Mazurka. Przyjaźnie nie mają dziś znaczenia w polityce, nie pijemy sobie z dzióbka poza kamerami – przekonywał w czwartek rano polityk KO na antenie Polskiego Radia 24.
Sprawa ma związek z imprezą urodzinową dziennikarza RMF FM Roberta Mazurka. Popularny dziennikarz kilka dni temu obchodził 50. urodziny. Na zabawie pojawiło się wielu polityków zarówno z rządu, jak i opozycji. "Bez wahania porzucili salę sejmową i ruszyli na imprezę" – donosi dziennik "Fakt", który opisał całą sprawę.
W tym samym czasie, gdy politycy imprezowali na urodzinach Mazurka, Marian Banaś składał raport z działalności swojego urzędu za ubiegły rok. Szef Najwyższej Izby Kontroli przemawiał do niemal pustej sali.
Obecni na imprezie Borys Budka oraz Tomasz Siemoniak oddali się do dyspozycji przewodniczącego PO, a Donald Tusk wezwał ich na rozmowę.
Kontakty z Dworczykiem
Poncyljusz tłumaczył na antenie, że szefa Kancelarii Premiera zna jeszcze z czasów harcerstwa. – Na urodzinach u Mazurka rozmawialiśmy o pandemii i szczepieniach – powiedział.
Polityk zdecydowanie zaprzeczył, że podczas imprezy doszło do fraternizacji z politykami PiS. Goście mieli rozmawiać również na tematy polityczne.
– Nie jest tak, że spotkania nieformalne służą fraternizacji i przyznawania sobie racji. Zwykle są to spotkania w osnowie politycznej debaty. Posłowie też spotykają się co tydzień w Pendolino – przekonywał poseł KO.
– To, że bywamy w tych samych miejscach nie oznacza, że jesteśmy bardziej spolegliwi dla polityków obozu władzy – dodał Poncyljusz.
Czytaj też:
Kontrowersyjny pomysł posła KO. Chodzi o wstęp do restauracjiCzytaj też:
Wpadka Poncyljusza na Twitterze. "Nie przelogował się"