Joseph Conrad: Polak z wątpliwościami
  • Krzysztof MasłońAutor:Krzysztof Masłoń

Joseph Conrad: Polak z wątpliwościami

Dodano: 
Joseph Conrad
Joseph Conrad Źródło: NYPL Digital Gallery/Domena Publiczna
Żył i tworzył na przecięciu trzech kultur: polskiej, francuskiej i angielskiej. Jednak to znajomość polskiej kultury jest istotna, by zrozumieć twórczość pisarza z bardzo skomplikowaną metryką.

Gdyby z całą powagą traktować wynurzenia „Gazety Wyborczej”, doszlibyśmy do wniosku, że powodem ustanowienia przez Sejm bieżącego roku Rokiem Josepha Conrada była chęć „odzyskania” tego anglojęzycznego pisarza i przeflancowania go do literatury polskiej. Samo w sobie nie byłoby to takie złe, bo to zacny pisarz, tyle że – przy wszystkich różnicach – jest on w takiej mierze pisarzem polskim jak Adam Mickiewicz poetą litewskim. Albo białoruskim, zważywszy na to, że urodził się (Mickiewicz, nie Conrad) w Zaosiu koło Nowogródka. Dla porządku przypomnijmy, że Józef Teodor Konrad Korzeniowski herbu Nałęcz (czyli Conrad właśnie) na świat przyszedł w 1857 r. w Berdyczowie, a zatem na Ukrainie, co sprawę jeszcze bardziej gmatwa.

Z metryką Conrada zamieszanie jest zresztą jeszcze większe, niżby się sądziło. Wystawiono ją w Żytomierzu pięć lat po narodzinach przyszłego pisarza w szpitalu berdyczowskim. W Żytomierzu odbył się wtedy uroczysty chrzest chłopca, tyle że… bez jego udziału. Przebywał on bowiem wówczas w Warszawie albo już z rodzicami na zesłaniu w Wołogdzie. Wiadoma jest tylko data – 1862 r., a wydanie dokumentu nastąpić musiało w jakichś tajemniczych okolicznościach, bo ojciec Conrada siedział w Cytadeli, skąd pojechał prosto na zsyłkę.

Rozumiem, że podobne problemy nie spędzają snu z powiek zachodnim conradystom, a jednak ci wszyscy, którzy w Conradzie widzą jedynie pisarza angielskiego, nie zwracając uwagi na jego polskie korzenie (a także doświadczenia francuskie oraz wybitne oczytanie w literaturze francuskiej właśnie, nie polskiej, a na pewno nie angielskiej), przypominają brytyjskiego krytyka, Edmunda Gosse’a, który w 1927 r., trzy lata po śmierci twórcy „Jądra ciemności”, popisał się wyjątkową, zdawałoby się, arogancją. Otóż po tym, gdy Georges Jean-Aubry opublikował pierwszą biografię Conrada, w której zawarł niewiele informacji o rodzinie pisarza i jego polskim dzieciństwie, Gosse orzekł: „Przyznaję, że wcale bym się nie gniewał, gdyby mi mniej opowiadano o tych wszystkich Kaszewskich i Treminskich [?!]. Ich egzotycznie tajemnicze postaci nie rzucają wiele świeżego światła na autora »Lorda Jima«”.

Ejże! Conrad żył i tworzył na przecięciu trzech kultur: polskiej, francuskiej i angielskiej. Jego, podkreślana niekiedy na Zachodzie, „słowiańskość” w żadnym wypadku nie jest egzotyczna, a tajemniczą pozostaje jedynie dla tych, którzy dobrze nie znają ani tej twórczości, ani biografii pisarza. Oczywiście nikt nie zamierza ubierać go w narodowe szaty.

Cały artykuł opublikowany jest w 6/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także