Leksykon buntowników” Maxa Cegielskiego to książka osobliwa. Jej twórca, newage’owy podróżnik, były heroinista, niespełniony powieściopisarz, dzięki swej aparycji, głębokiemu głosowi i ogładzie obsadzany w mediach w roli inteligenta i zresztą nieźle sobie z tą rolą radzący, wydaje książkę będącą recyklingiem cyklu audycji, jakie prowadził w Radiu Roxy. (...)
Nieźle podsumował tę książkę – wydaną przez Agorę – Krzysztof Varga, który rekomendując ją pod choinkę, na łamach „Gazety Wyborczej” napisał: „Ta pięknie wydana książka to idealny prezent dla pracownika korporacji, który w weekendy lubi założyć sprany T-shirt z nazwą ulubionego zespołu punkowego i powalczyć trochę z Babilonem przed kolejnym tygodniem pracy w biurze”. (...)
Pół biedy, jeśli książka ta trafi rzeczywiście do korporacyjnych dupków. Niech sobie drygają, jak chce Varga. Gorzej, jeśli przeczyta ją jakiś dzieciak. I przyjmie bezkrytycznie opowieści o tym, jak to fajnie się buntować. Jeśli zafascynują go te żałosne ćmy: ot, koleś ma smykałkę do składania bitów albo grania na gitarze i nagle awansuje do roli proroka swego pokolenia i czuje się jak Bóg. Gada jakieś nieskładne infantylne kawałki, zrodzone w mózgu stymulowanym chemią i przecież przemysł to kupuje. Jest produkt, daje się żyć. (...)