W latach 80. ojciec zaprowadzał czasem dziecko na poranki do miejscowego kina. Na dużym ekranie puszczano wtedy zwykle kilka bajek – „Reksia”, „Bolka i Lolka” czy „Przygody Misia Colargola”. Taki tata musiał wtedy ukradkiem przysypiać albo niewiarygodnie wręcz się nudzić. Gdy dzisiejszy rodzic idzie do kina, nie nudzi się wcale. Chociaż animacje pozornie nadal tworzone są dla dzieci, to upycha się w nich mnóstwo rzeczy, które czynią je atrakcyjnymi również dla dorosłych. Ba, część dialogów i scen jest wręcz puszczaniem oka tylko do starszych.
Wszystko zaczynało się dość niewinnie. Dorośli przestali tak mocno odcinać się strojem i zachowaniem od młodzieży. I przecież nie ma niczego złego w tym, że 40-latek wciąż może nosić dżinsy i T-shirt z nadrukiem. Od tego był tylko krok do noszenia ciuchów z motywami z kreskówek. Wielkie sieci odzieżowe trend zauważyły już dawno. W molochach w te same wzory może ubrać się dziś cała rodzina. Przedsiębiorcy dalej pilnie obserwują, jak zachowują się ludzie w wieku 30–40 lat. I odkrywali przed nimi nowe obszary, na które mogą wydać pieniądze. To już cała „ekonomia Neverlandu”, która opiera się na portfelach współczesnych Piotrusiów Panów. W Korei, gdzie rynek ten jest najsilniejszy, jego wartość ocenia się na pół miliarda dolarów rocznie. A eksperci twierdzą, że ma jeszcze potężny potencjał rozwoju.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.