Pogłoski o nominacji Jacka Saryusza-Wolskiego na kandydata polskiego rządu w wyścigu o fotel szefa Rady Europejskiej dotarły do opinii publicznej dokładnie 27 lutego. Tego dnia w „Financial Timesie” swój tekst opublikowali Henry Foy oraz Arthur Beesley i również wtedy padło nazwisko prominentnego polityka PO oraz Europejskiej Partii Ludowej, który miałby rzucić rękawicę Donaldowi Tuskowi. Chociaż wielu komentatorów wydawało się zaskoczonych tą informacją, a zainteresowany milczał, „operacja Saryusz-Wolski” nie narodziła się w zaciszu Nowogrodzkiej dwa tygodnie przed brukselskim szczytem. Nie wymyślił jej również Donald Tusk w celach dezinformacyjnych jak w wywiadzie dla radiowej Jedynki zasugerował marszałek Senatu Stanisław Karczewski (PiS). Każdy, kto uważnie obserwował ewolucję ideową byłego wiceprzewodniczącego europarlamentu, musiał widzieć, że od czasu przejęcia władzy przez PiS oraz przeniesienia wewnątrzpolskiego sporu politycznego na arenę europejską, coś w nim pękło. Nie chodził na głosowania dotyczące nakładania sankcji unijnych na Polskę, rzadko wypowiadał się w mediach, dystansował od strategii „ulica i zagranica” lobbowanej przez europarlamentarzystów Platformy Obywatelskiej. – Jacek Saryusz-Wolski nie zmienił swojego nastawienia z dnia na dzień. Nieformalne rozmowy z przedstawicielami rządu były prowadzone przynajmniej od roku – mówi jeden z wysoko postawionych polityków PiS. Aby zrozumieć decyzję o wystartowaniu w wyścigu, w którym od początku nie miał właściwie szans na przegonienie Tuska, trzeba zrozumieć, jaką drogą Jacek Saryusz-Wolski doszedł do decyzji, którą oficjalnie ogłoszono 4 marca.
Od zawsze w Europie
Jak polska polityka długa i szeroka, nie ma drugiej osoby, która pod względem wiedzy i doświadczenia unijnego przewyższałaby Jacka Saryusza-Wolskiego. Nie chodzi tutaj o budowaną naprędce przez prawicę „legendę” buntownika, który przeszedł do obozu władzy, ale o fakty i życiorys, których nie da się wymazać. Wspólnotami europejskimi – od uczelni, przez funkcje negocjacyjne do roli aktywnego uczestnika – Saryusz‑Wolski zajmował się właściwie od dekad. Już w latach 70. na Uniwersytecie Łódzkim naukowo badał relacje gospodarcze i ekonomiczne państw EWG, uzyskując stopień doktora nauk ekonomicznych. Następnie na własne oczy obserwował ich funkcjonowanie w praktyce na studiach podyplomowych w Centre Européen Universitaire we francuskim Nancy. Parlament Europejski odwiedził – jako jeden z nielicznych wówczas Polaków – w 1972 r.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.