Śmierć 37-latki w ciąży. Szpital: Na lekarzy nie wpływało nic poza względami medycznymi i troską

Śmierć 37-latki w ciąży. Szpital: Na lekarzy nie wpływało nic poza względami medycznymi i troską

Dodano: 
Kobieta w ciąży. Zdj. ilustracyjne
Kobieta w ciąży. Zdj. ilustracyjne Źródło: Pixabay / Domena publiczna
Częstochowski szpital odpiera zarzuty o to, że śmierć 37-letniej Agnieszki to efekt obaw przed złamaniem zaostrzonych w 2020 roku przepisów aborcyjnych.

Prokuratura Okręgowa w Częstochowie wszczęła w środę śledztwo, które dotyczy narażenia 37-letniej kobiety w ciąży bliźniaczej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślnego spowodowania jej śmierci. Jak poinformował rzecznik częstochowskiej prokuratury Tomasz Ozimek, postępowanie będzie obejmowało zbadanie procesu hospitalizacji kobiety w Miejskim Szpitalu Zespolonym w Częstochowie, Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie oraz w szpitalu w podczęstochowskiej Blachowni – ze wstępnych ustaleń wynika, że od grudnia do stycznia kobieta była w tych trzech placówkach. Zmarła we wtorek w szpitalu w Blachowni – informuje PAP.

Rodzina informuje o tragedii

W środę rodzina 37-letniej kobiety opisała jej tragiczną historię. Pani Agnieszka trafiła w grudniu do Wojewódzkiego Szpitala w Częstochowie. Powodem były wymioty oraz niepokojący ból brzucha. Według rodziny, lekarze mieli lekceważyć jej skargi. Stan 37-latki się pogorszył.

"Według ekspertyzy lekarskiej, 23 grudnia 2021 zmarł jej pierwszy z bliźniaków. Niestety nie pozwolono na usunięcie martwego płodu, ponieważ prawo w Polsce tego surowo zabrania. Czekano, aż funkcje życiowe drugiego z bliźniaków samoistnie ustaną" – napisali krewni pani Agnieszki.

29 grudnia nastąpiła śmierć drugiego dziecka. Rodzina kobiety opisuje, że lekarze dopiero po dwóch dniach ręcznie usunęli zwłoki dzieci. "Przez ten cały czas, zostawiono w niej rozkładające się ciała nienarodzonych synków. Nie zapomniano jednak w porę poinformować księdza, aby przyszedł na oddział i odprawił pogrzeb dla dzieci" – podkreślono we wpisie w mediach społecznościowych.

Stan pacjentki pogorszył się 23 stycznia. Została przewieziona do szpitala w Blachowni, gdzie 25 stycznia zmarła. Rodzina kobiety twierdzi, że zachorowała ona na sepsę: "Tak sądzimy po wynikach, ponieważ kiedy trafiła do szpitala badanie CRP wskazywało na 7 jednostek, dzień przed śmiercią, było to już 157,31H (norma 5), informacji o sepsie jednak nigdzie w dokumentach nie ma".

Rodzina 37-latki wskazała, że jej śmierć jest efektem nie tylko zaniedbań lekarzy, ale także wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku, który uznał, że tzw. aborcja eugeniczna jest niezgodna z konstytucją.

Stanowisko szpitala

"Z uwagi na trwające postępowania, a także na fakt, iż oczekujemy na kolejne wyniki przeprowadzonych badań, szpital nie może podać na tym etapie dodatkowych informacji" – przekazał portalowi gazeta.pl Dariusz Tworzydło z biura prasowego szpitala.

"Mąż i córka pacjentki uzyskali wyczerpujące informacje udzielone bezpośrednio przez kierownika oddziału przed przekazaniem na neurologię. Na neurologii rodzina również była informowana na bieżąco. Z zachowaniem przepisów wynikających z obostrzeń covidowych, bliscy odwiedzili pacjentkę i udzielano im odpowiedzi na pytania dotyczące między innymi postępowania i diagnostyki. Szpital nie posiada informacji, czy ktokolwiek z rodziny pacjentki złożył wówczas oficjalnie wniosek o udostępnienie dokumentacji medycznej zgodnie obowiązującymi w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie procedurami" stwierdził Tworzydło.

Przedstawiciele szpitala napisali, że "na postępowanie lekarzy nie wpływało nic innego, poza względami medycznymi i troską o pacjentkę i jej dzieci".

Źródło: PAP / kobieta.gazeta.pl
Czytaj także