Przy okazji zbliżającego się szczytu w Brukseli usłyszymy od kilku politycznych przywódców UE, a także wielu zachodnich publicystów, iż sankcje wobec Rosji to ryzykowna gra, bo mogą one odbić się rykoszetem i zaszkodzić europejskiej gospodarce. Straty zaś będą liczone w dziesiątkach miliardów euro.
Ci sami politycy i ci sami publicyści będą nas przekonywać, że kolejne, drastyczne propozycje Komisji Europejskiej dotyczące ograniczenia emisji dwutlenku węgla – i kosztujące podatników dziesiątki miliardów euro – są dziejową koniecznością i w dłuższym okresie będą dla gospodarki korzystne.
Usłyszymy również, że Europa jest powiązana z Rosją siecią gazociągów i miliardowymi kontraktami, dlatego też nie możemy pochopnie narażać się na energetyczny kryzys.
A jednocześnie z tych samych ust dowiemy się, że eksploatacja gazu łupkowego na Starym Kontynencie to śmiertelne zagrożenie dla środowiska naturalnego i najlepiej byłoby, gdybyśmy solidarnie wprowadzili ogólnoeuropejskie moratorium na jego wydobywanie.
Usłyszymy także, że współpraca wywiadowcza polskiego czy rumuńskiego rządu ze Stanami Zjednoczonymi jest naganna i należy się z niej wytłumaczyć.
W drugim zdaniu zaś ci sami krytycy stwierdzą, że nie ma nic karygodnego w wojskowej współpracy Francji czy Niemiec z Kremlem, sprzedawaniu Rosji nowoczesnych okrętów czy budowaniu ośrodków szkoleniowych dla armii Władimira Putina.
Usłyszymy na pewno jeszcze wiele ciekawych opinii z ust najbardziej światłych Europejczyków.