Problem, z punktu widzenia narodowego „rządu dusz”, nie polega nawet na tym, że narracja o zamachu Putina, niezbędna, by uwznioślić śmierć prezydenta Kaczyńskiego i delegacji, jest pełna logicznych sprzeczności i trudna do obronienia (choć oczywiście jest, pisaliśmy i mówiliśmy o tym wielokrotnie). Tym, co ma przekonać Polaków, by uwierzyli w „zbrodnię smoleńską”, wymiennie zwaną też przez PiS-owskich mitotwórców „drugim Katyniem”, są drobiazgowe analizy fotografii, na których uwieczniono sposób rozrzucenia w miejscu katastrofy szczątków samolotu oraz przekonanie, upowszechnione zwłaszcza po agresji na Ukrainę, że Putin jest zdolny do każdej zbrodni.
Zarzucenie laika tysiącem szczegółów w rodzaju kąta, pod jakim wbiły się w ziemię drzwi prezydenckiej salonki, może go zniechęcić do podejmowania sporu, ale nie przekonuje, bo nie wyjaśnia elementarnej logiki domniemanego zamachu. Zbierzmy to jeszcze raz pokrótce.