Wszedłem w świat mody, teraz przyszła kolej na politykę” – wypalił w jednym z wywiadów Maciej Żurawski, piłkarz, który został kandydatem SLD w wyborach europejskich. Wypowiedź szczera, choć przypomina znaną frazę o „Staśku” Dobrzańskim, polityku PSL, który chciał „sprawdzić się w biznesie”.
Żurawski jest jedną z wielu gwiazd sportu, które szukają nowej drogi życia po zakończeniu kariery. Polityka zdaje się być łatwiejszym wyjściem, bo akurat Żuraw- skiemu jego biznes z modą (konkretnie marka odzieżowa i butik) splajtował.
A przed wyborami zawsze znajdzie się jakaś partia, która chętnie ozdobi swoją listę gwiazdeczką. Najlepiej wpisaną na „niebiorące” miejsce, na co niedoświad- czeni politycznie celebryci prawie zawsze dają się nabrać.
Kierownictwa ugrupowań politycznych wychodzą ze słusznego założenia, że większość wyborców wie bardzo niewiele o polityce i można im wiele wcisnąć. Przykładowo sympatycznie wyglądającego kandydata, a jeszcze lepiej kandydatkę, którzy głoszą ogólnie słuszne, a przy tym zupełnie puste hasła. Wyborcy nie wiedzą, że ich ulubiona kandydatka najprawdopodobniej nie zdobędzie wystarczająco wiele głosów, aby uzyskać mandat. Jednak wraz z innymi kandydatami uciuła głosy na lidera listy, z reguły wieloletniego wyjadacza politycznego. A nawet jeśli nie, to przykład deputowanego do Parlamentu Europejskiego Krzysztofa Hołowczyca (PO) pokazuje, że będzie to mandat zmarnowany, co przyznał potem sam zainteresowany. (...)