Zychowicz o Morawieckim: To klasyczny przykład naginania historii do bieżącej polityki

Zychowicz o Morawieckim: To klasyczny przykład naginania historii do bieżącej polityki

Dodano: 
Piotr Zychowicz, redaktor naczelny magazynu "Historia Do Rzeczy"
Piotr Zychowicz, redaktor naczelny magazynu "Historia Do Rzeczy" Źródło: PAP / Rafał Guz
Polsce zależy na tym, żeby Rosja połamała sobie zęby na Ukrainie, dlatego jej pomagamy. Ale czy z tego powodu mamy cenzurować naszą własną przeszłość? – mówi redaktor naczelny "Historii Do Rzeczy" Piotr Zychowicz, w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że do nasilenia zbrodni na Wołyniu dochodziło w latach 1942-1944. Szef rządu dodał, że wówczas to Niemcy panowali na tych ziemiach i oni byli panami życia i śmierci Polaków, dlatego to również Niemcy odpowiadają za tą zbrodnię. Pan nie zgadza się ze słowami premiera. Dlaczego?

Piotr Zychowicz: To nie pierwszy taki przypadek w przestrzeni publicznej. Kiedyś modne było przerzucanie winy za ludobójstwo na Wołyniu na Sowietów. Według tej narracji specjalne grupy zabójców z NKWD przebierały się w mundury UPA i mordowały Polaków. Tego typu opowieści miały przekonać opinię publiczną, że tak naprawdę to Sowieci odpowiadają za rzeź Polaków, a nie ukraińscy nacjonaliści. Dziś z kolei mamy próby przerzucania odpowiedzialności na Niemców.

Dlaczego w pana ocenie tak się dzieje?

To klasyczny przykład naginania historii do bieżącej polityki. PiS od momentu przejęcia władzy chętnie sięga po antyniemiecką retorykę. Myślę, że chodzi tu przede wszystkim o pozyskanie wyborców starszego pokolenia, ukształtowanych w czasach PRL-u, wychowanych na ówczesnej propagandzie.
Rząd drze więc koty z Niemcami, a Ukraińcy są z kolei naszym najbliższym sojusznikiem. Właśnie w tym kontekście należy rozpatrywać obecne próby przerzucenia odpowiedzialności za Wołyń na Niemców. W rzeczywistości ludobójstwo, do którego doszło w 1943 roku zostało zaplanowane i przeprowadzone przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA), zbrojne ramię Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Dziś Ukraina jest naszym sojusznikiem i należy ją wspierać. Ale wystarczy jak będziemy Ukraińcom przesyłali amunicję. Nie musimy naginać własnej historii, żeby zrobić im przyjemność.

Prezydent Duda mówi, że należy pamiętać i należy walczyć o prawdę, ale jak wskazuje ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezydent miał prosić rodziny, żeby zachowały spokój, wręcz siedziały cicho.

Nie rozumiem tego podejścia. Co ma piernik do wiatraka? Polityka to dziedzina dynamiczna. W trakcie II wojny światowej Polacy i Ukraińcy znajdowali się w konflikcie. Mieliśmy bowiem sprzeczne interesy. Obecnie znajdujemy się w sojuszu, bo nasze interesy są zbieżne. Polsce zależy na tym, żeby Rosja połamała sobie zęby na Ukrainie, dlatego jej pomagamy. Ale czy z tego powodu mamy cenzurować naszą własną przeszłość? Nie mówić o tragedii Wołynia? Absurd. Było jak było. I tego nie zmienimy. Musimy więc mówić prawdę, bo tego wymaga szacunek dla ofiar.

Wróćmy jeszcze do wypowiedzi premiera Morawieckiego. Dlaczego pan się z nią nie zgadza?

Obrońcy premiera wskazują na to, że zgodnie z prawem międzynarodowym, to siła okupacyjna - w tym przypadku Niemcy - odpowiada za bezpieczeństwo ludności cywilnej. Oczywiście jest to prawda. Natomiast trzeba pamiętać, że Wołyń nie przez przypadek został wybrany przez ukraińskich nacjonalistów jako pierwsze miejsce do przeprowadzenia czystki etnicznej na Polakach.

Wynikało to z faktu, że Niemcy na Wołyniu byli najsłabsi. Siedzieli w miastach i umocnili strategiczną linię kolejową prowadzącą przez Wołyń. Teren wiejski znajdował się zaś pod kontrolą partyzantki - głównie ukraińskiej, a w niektórych miejscach sowieckiej. Niemcy w 1943 roku cierpieli na syndrom krótkiej kołdry. Ukraińscy nacjonaliści
postanowili to wykorzystać i wywołali rebelię, której początkiem była masowa ucieczka ukraińskich policjantów z bronią w ręku do lasu. Właśnie wtedy rozpoczęło się ludobójstwo Polaków.

Czyli nie można patrzeć na to jedynie z punktu widzenia Warszawy?

Otóż to. My patrzymy na historię II wojny światowej z perspektywy Generalnego Gubernatorstwa. Natomiast sytuacja na Wołyniu była diametralnie inna. Tam w momencie wybuchu ukraińskiej rebelii Niemcy musieli się na kimś oprzeć i podjęli próby pozyskania miejscowych Polaków. I wcale nie zachowywali się biernie w trakcie upowskiego ludobójstwa. Nie można im zarzucić, że niczego nie zrobili.

A co zrobili?

Niemcy podjęli pięć rodzajów działań. Pierwszą było stworzenie stref bezpieczeństwa w miastach. Proszę zwrócić uwagę, że ludobójstwo na Wołyniu dokonało się na wsiach. Polacy, gdy rozpoczęła się rzeź, zaczęli masowo uciekać do miast, ponieważ znajdowały się tam niemieckie garnizony. Obecność Niemców w miastach stanowiła gwarancję bezpieczeństwa dla Polaków. UPA bała się ich tam zaatakować. Drugie działanie to ewakuacja pogorzelców i mieszkańców zagrożonych wsi. To pojawia się bardzo często we wspomnieniach Wołyniaków. Pokazał to również w swoim filmie Smarzowski. Niemcy przyjeżdżali do zagrożonych wsi i ewakuowali Polaków do bezpiecznych miast. Po trzecie, Niemcy przekazywali broń polskim samoobronom. Całe furmanki pełne karabinów i amunicji. Dzięki nim polskie samoobrony w wielu miejscach odparły ataki UPA. Punkt czwarty to sprowadzenie przez Niemców sił policyjnych z Generalnego Gubernatorstwa. Między innymi słynnego batalionu złożonego z Polaków Schutzmannschaft 202. Jednostka ta broniła polskich wsi i jednocześnie zapisała czarną kartę w historii Ukrainy, gdyż dokonywał ataków odwetowych na ukraińskie wioski. I wreszcie punkt piąty, Niemcy - w miejsce ukraińskich oddziałów policyjnych, które uciekły do lasu - utworzyli polskie oddziały policyjne. Te złożone z Wołyniaków formacje nazywane były od koloru mundurów „zielonymi”. Owi „zieloni” utworzyli w wołyńskich wioskach siatkę punktów umocnionych. One również odpierały ataki UPA.

Jaki Niemcy mieli cel w tej pomocy?

Nie robili tego oczywiście z miłości. To leżało w ich interesie. Potrzebowali sprzymierzeńców przeciwko rebelii ukraińskiej. Rebelia ta spowodowała bowiem dramatyczne załamanie kontyngentów żywnościowych na Wołyniu i dezorganizację zaplecza frontu. Niemcy dążyli do uspokojenia sytuacji. Druga sprawa to, wspomniane wcześniej, konwencje międzynarodowe, których sygnatariuszem był Berlin. Podsumowując: Niemcy mają na koncie szereg potwornych zbrodni na narodzie polskim. Auschwitz, Piaśnica, Palmiry, Rzeź Woli. Wymieniać by tak można jeszcze długo, więc naprawdę nie trzeba im dopisywać kolejnych, zwłaszcza cudzych. To, że dzisiaj wspieramy Ukrainę nie oznacza, że mamy przypisywać zbrodnie UPA Niemcom. To droga donikąd.

Czytaj też:
Milczenie Zełenskiego
Czytaj też:
Kumoch: Szacunek jest podstawą dyplomacji

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także