Proszę nie pytać, co będzie modne zimą. Nie mam pojęcia. Jeszcze większe zaciemnienie na moim dysku mózgowym zrobiło się po obejrzeniu wieloodcinkowego spektaklu pt. „Fashion Week Mediolan, wiosna–lato 2023”. Odbywa się on jakby nigdy nic, jakby nad światem lub co najmniej Europą nie wisiała groza wojny. Kółko Fashion żyje w swojej bańce, w separacji od świata zewnętrznego.
Proszę zapomnieć, że pokazy mody służą pokazaniu tego, w co w najbliższej przyszłości się będziemy ubierać. Takie rzeczy są już passé. Dzisiaj pokaz mody to gigantyczny show, zrobiony po to, żeby pokazać splendor i potęgę marki. W tym celu oczywiście ubrania występują jako część spektaklu, ale bardziej niż one potrzebne są: znana twarz, niezwykła scenografia, wydarzenie, skandal, a najlepiej wszystko razem wzięte. Dla ambitniejszych – coś ze sztuki: instalacja, performance, znane nazwisko. Walić trzeba mocno, gdyż ogólny poziom hałasu w infosferze mody jest tak wysoki, że przebić się trudno.
To wszystko jest policzalne. Liczy się tzw. MIV – Media Impact Value, algorytm, który przelicza poszczególne eventy na obecność w mediach. Każdy pokaz i każde wydane na to euro mają być efektywne, na początku medialnie, potem ma się zwrócić, gdy klienci uruchomią karty kredytowe.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.