Mer Kijowa podaje, że doszło do uderzenia w jeden z obiektów infrastruktury w mieście. – Kilka kolejnych eksplozji rozległo się w różnych dzielnicach Kijowa – przekazał Witalij Kliczko.
– W obwodzie kijowskim w wyniku ostrzału dochodzi do trafień w dzielnicy mieszkalnej i infrastrukturę krytyczną – powiedział z kolei szef lokalnej regionalnej administracji wojskowej Ołeksij Kułeba. Jak dodał, istnieje groźba ponownego ostrzału
"Atak rakietowy na region Kijowa. Na terenie jednej z dzielnic trafiony został wieżowiec. Wybuchł pożar” – napisał szef policji obwodu kijowskiego Andrij Niebytow na Telegramie.
Jak czytamy we wpisie na Telegramie, "wstępnie pojawiła się informacja o jednej ofierze ataku". Informacje o ofiarach są ustalane.
Brak prądu
W efekcie ataku, w całym Lwowie nie ma prądu. Mer Lwowa Andrij Sadowy podał, że "całe miasto jest bez prądu". "Czekamy na dodatkowe informacje od ekspertów ds. energetyki. Mogą być przerwy w dostawach wody. Zostańcie w schronach" – napisał mer.
Początkowo również w Kijowie częściowo brakowało zasilania. Zastępca szefa kancelarii prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, Kyryło Tymoszenko, napisał na swoim kanale w serwisie Telegram, że "rosyjscy terroryści próbują zniszczyć obiekty dostarczające energię". "Dziś eksplozje słychać w różnych częściach kraju" – dodał.
Niedługo później okazało się, że prądu nie ma na całej Ukrainie. "Na całym terytorium Ukrainy na 24 godziny wyłączone jest zasilanie" – przekazał na Twitterze Oleksy Goncharenko, ukraiński deputowany. Z tego powodu także ponad 50 proc. Mołdawii odcięte jest od prądu.
Czytaj też:
"Myślmy o udręczonej Ukrainie". Papież wezwał do modlitwy