Armia rosyjska ponosi kolosalne straty w Soledarze w obwodzie donieckim, gdzie toczą się zacięte walki. Rosjanie chodzą po własnych trupach, próbując szturmować miasto. Ukraiński ekspert Serhij Czerewaty opisuje, w jaki sposób rosyjscy dowódcy próbują skruszyć obronę miasta.
Rosyjska taktyka
– Oni [Rosjanie - przyp. red.] rotują swoimi oddziałami, zwłaszcza tymi, które poniosły straty, a straty tam są naprawdę duże. Tak naprawdę atakują ciałem, widać to na filmach zamieszczonych w internecie...– powiedział rzecznik Wschodniej Grupy Sił Sił Zbrojnych Ukrainy.
Jednocześnie Czerewaty zwrócił uwagę, że głównym zasobem Moskwy są ludzie, dlatego dowódcy nie wahają się przed rzuceniem dużej liczby żołnierzy do walki. Nawet wtedy, kiedy prawdopodobieństwo sukcesu jest bardzo mało.
– Przede wszystkim są to grupy szturmowe, które jeden po drugim próbują pokonać opór strony ukraińskiej. To jest tak rozbudowany sposób walki, który prowadzi do ciężkich strat wroga – powiedział wojskowy.
Według niego, w ciągu minionej doby, 14 stycznia, Rosjanie dokonali 234 uderzeń, doszło też do 32 starć bojowych, w wyniku których najeźdźcy stracili na tym kierunku 119 zabitych i 108 rannych.
– Sam Sołedar został ostrzelany przez wroga 70 razy z różnych systemów artyleryjskich – podsumował Czerewaty.
Bitwa o Sołedar
Wojska rosyjskie kontynuują próby szturmu na Sołedar, nie zważając na straty. Jak twierdzą Ukraińcy, ich żołnierze utrzymują miasto, bohatersko odpierając ataki zarówno ze strony zmobilizowanych Rosjan, jak i najemników z Grupy „Wagnera”. Dotychczas Rosja wielokrotnie ogłaszała zdobycie miasta, ale ukraińska armia nieustannie zaprzecza tej informacji.
Petro Voloshchenko, dowódca wojskowy Sił Zbrojnych Ukrainy, poinformował, że od wieczora 13 stycznia Rosjanie wkroczyli do „pewnej części” Sołedaru, ale byli pod stałą kontrolą ogniową Sił Zbrojnych Ukrainy.
14 stycznia wiceminister obrony Hanna Malyar poinformowała, że ukraińscy żołnierze nadal walczą o Sołedar, a Rosjanom nie udaje się zdobyć miasta.
Czytaj też:
Rosyjska agresja. "Oficjalnie rozpoznano 63 tys. rosyjskich zbrodni"Czytaj też:
Rozłam na Kremlu. ISW: Prigożyn chce przekonać Putina