Sprawa prawa jazdy znanego dziennikarza okazuje się jeszcze bardziej skandaliczna niż na to mogło wyglądać. W Starostwie Powiatowym w Piasecznie wniosek policji o odebranie uprawnień Piotrowi Najsztubowi i jego dokument – prawo jazdy, przez siedem lat tkwiły w teczce. I za poprzednich władz powiatu, dziennikarzowi uprawnień formalnie nikt nie odebrał.
Ale bez winy nie są i obecni urzędnicy piaseczyńskiego starostwa. Bo i oni „nie dopełnili formalności”, choć rok temu zreflektowali się, że ktoś „zapomniał” nadać tej sprawie bieg.
Przychodzi Najsztub do starostwa
Jak ustalił portal brd24.pl około rok temu, już za nowych władz starostwa, Najsztub zgłosił się do urzędu i poprosił o wydanie swojego profilu kierowcy – to potrzebne do tego, by np. zdać jeszcze raz egzamin państwowy i odzyskać uprawnienia.
Wówczas urzędnicy, przeglądając jego teczkę, zauważyli, że mimo tkwiącego w teczce wniosku policji z 2009 i dokumentu Najsztuba (prawo jazdy), nikt nie wydał decyzji administracyjnej o cofnięciu mu uprawnień.
Wtedy – ponad rok temu – urzędnicy wydziału komunikacji w systemie CEPiK zaznaczyli, że Najsztub stracił uprawnienia. A jeśli tak było – to policja podała nieprawdę, tłumacząca mediom po wypadku, że dla nich Najsztub w systemie wciąż figurował jako kierowca.
Zresztą, według naszych nieoficjalnych informacji, od 2009 r. Najsztub był kontrolowany przez policję na drodze. Jak przechodził kontrolę, skoro nigdy nie miał prawa jazdy przy sobie? To pytania, na które policja będzie musiała odpowiedzieć.
Zabrali mu uprawnienia, ale „nie umieli” dostarczyć decyzji
Okazuje się jednak, że i nowe władze powiatu i nowi urzędnicy też nie wywiązali się ze swoich obowiązków. Bo żeby dopełnić urzędowych formalności przy cofaniu kierowcy uprawnień, oprócz odznaczenia tego w systemie CEPiK, trzeba też takiemu kierowcy dostarczyć decyzję administracyjną.
Jak ustalił portal brd24.pl urzędnicy wydziału komunikacji Starostwa Powiatowego w Piasecznie ponad rok temu, naprawiając zaniechanie poprzedników, odznaczyli Najsztuba w CEPiK oraz wysłali mu listownie decyzję. Okazało się jednak, że dysponowali adresem, pod którym już dziennikarz nie mieszkał. List wrócił do urzędników z taką adnotacją. A oni na tym sprawę zakończyli – choć powinni m.in. zwrócić się do policji o ustalenie aktualnego adresu zamieszkania Najsztuba.
Czy dzięki temu w świetle prawa znany dziennikarz do momentu wypadku wciąż formalnie był kierowcą? To ważne pytanie, bo jeśli tak – to dzięki temu nie będzie odpowiadał karnie za prowadzenie pojazdu bez wymaganych uprawnień (to obecnie jest przestępstwem).
Powołana w starostwie komisja wewnętrzna będzie przesłuchiwać urzędników, by ustalić kto dopuścił się takich zaniedbań.
Czytaj też:
Znany dziennikarz potrącił kobietę na pasachCzytaj też:
Potrącił staruszkę na pasach, teraz zajęła się nim prokuratura. Dziennikarz w opałach