Wszystko oparte jest na twardej kalkulacji, co absolutnie przeczy wszystkim, którzy chcieliby widzieć Donalda Trumpa jako "niebezpiecznego szaleńca". Kalkulacja wynika oczywiście z interesów Stanów Zjednoczonych, a nie Europy czy Polski. Bardzo się bałem, że pragmatyczny Donald Trump wobec tego, co się dzieje w Polsce uzna, że jednak nie stanowimy wystarczającego potencjału i rad niewola, postanowi, że musi postawić na Niemcy. Wydaje się jednak, że tak się nie stało, a płynące ze strategii wnioski są dla nas, co do zasady korzystne.
Logiczne wnioski
Od czasu, kiedy Chiny zaszantażowały Zachód nakładając ograniczenia na ekspert metali ziem rzadkich, do Stanów Zjednoczonych (niestety nie do ograniczonej umysłowo Unii Europejskiej) dotarło, że przy pomocy wojny na Ukrainie, nie tyle „Zachód wykrwawia Rosję”, co „Chiny trzymają Zachód za przysłowiowe jaja”. Logicznym wnioskiem, z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych, jest po pierwsze konieczność skupienia się na pacyficznym teatrze działań, po drugie wygaszenie wojny na Ukrainie (oczywiście, że to podejście transakcyjne, oparte na dostępnych opcjach, a nie na tym „jak powinno być”), podobnie jak wcześniej wygaszenie konfliktu na Bliskim Wschodzie, które rozpraszały uwagę strategiczną USA, a po trzecie odbudowa Europy jako samodzielnego i wiarygodnego sojusznika, a nie pacjenta upadającego oddziału psychiatrycznego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
