TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Wizerunek Jerzego Kalibabki zaprezentowany w pańskiej książce znacząco odbiega od przestępcy lowelasa z popularnego serialu Telewizji Polskiej pt. „Tulipan”…
WIKTOR KRAJEWSKI: Rzeczywisty obraz Jerzego Kalibabki ma się nijak do tego, który oglądamy na ekranie. Panowie Andrzej Swat i Janusz Dymek – twórcy „Tulipana” – nie mogli pozwolić sobie na przedstawienie prawdziwego funkcjonowania Kalibabki. Gdyby to zrobili, obawiam się, że TVP nie skierowałaby filmu do produkcji. To, jak zachowywał się Kalibabka, było drastyczne, brutalne i pełne nienawiści. Bo trzeba przyznać, że w istocie nienawidził kobiet. Kochał wyłącznie siebie samego.
Skąd pochodził ten PRL-owski uwodziciel numer jeden?
Urodził się w Kamieniu Pomorskim, a dorastał w Dziwnowie, gdzie mieścił się jego dom rodzinny. Ojciec – ormowiec – miał przystań. Kotwiczył tam kuter, którym wypływał na połowy bałtyckich ryb. Wdrażany do tego fachu syn nie chciał kontynuować zawodowej tradycji. Nie lubił się przepracowywać, marzyły mu się życiowe rozkosze. Po wyjściu z więzienia wrócił do swojego miasteczka – znajdującego się na wyspie Wolin – i tam też cztery lata temu zmarł nagle przed własnym domostwem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.