Ryszard Gromadzki: Fala niszczycielskich rozruchów, która przetoczyła się ostatnio przez Francję po zastrzeleniu przez policjanta w trakcie pościgu nastolatka o arabskich korzeniach, to jeszcze jeden dowód na krach idei „otwartego społeczeństwa” wyznawanej przez lewicę na Zachodzie?
Patryk Jaki: Każdy, kto choć trochę zna historię, wie, że taki koncept jest absurdalny. Dlatego że u podstaw tzw. polityki multi-kulti leżała idea mieszania się cywilizacji, których nie da się przemieszać, szczególnie w systemie demokratycznym. Jedyny system, w którym można sobie wyobrazić koegzystencję cywilizacji, kultury zachodniej i cywilizacji szariatu, to system autorytarny. W demokracji trudno sobie to wyobrazić. Ze względu na całkowicie inne fundamenty obydwu tych cywilizacji. Cywilizacja zachodnia zbudowana na trzech fundamentach – filozofii greckiej, prawie rzymskim i moralności chrześcijańskiej – jest całkowicie inna od tego, co proponuje szariat. Już w odniesieniu do prawa rzymskiego, które przecież rozróżniało pewne kategorie prawa i było rozwinięciem reguły wyrażonej w Piśmie Świętym przez Jezusa Chrystusa: „Bogu, co boskie, cesarzowi, co cesarskie”, czyli dokonując rozdzielenia sacrum i profanum, w szariacie, kulturze muzułmańskiej to wszystko ze sobą się łączy. W kulturze chrześcijańskiej każdy człowiek ma swoją niezbywalną godność i nie ma w niej rozróżnienia na mężczyznę i kobietę. Szczególnie w radykalnym islamie to rozróżnienie w wymiarze praktycznym widać na każdym kroku. Właśnie z tego kulturowego tła biorą się dramatyczne dane z Francji, które pokazują zależność między rosnącym wpływem islamu na życie społeczne a liczbą gwałtów. O ile w 1971 r. na 100 tys. mieszkańców liczba gwałtów wynosiła 2,0, o tyle w 2017 r. wskaźnik ten wzrósł do poziomu 25,17, a w 2022 r. liczba ta wzrosła aż o 228 proc. w stosunku do danych z 2017 r. Dla porównania: w Polsce w 2017 r. liczba gwałtów na 100 tys. mieszkańców kształtowała się poziomie 1,89. Kolosalna różnica, którą widać w tych danych, to bezpośredni efekt wychowania w cywilizacjach, które w skrajnie różny sposób postrzegają rolę kobiety. Patrząc na to z innej strony, mamy do czynienia ze swoistym paradoksem. Lewica, która tyle mówi o prawach kobiet, nie chce dostrzec oczywistości, widocznej nawet dla ludzi niewierzących w Boga, ale pozbawionych ideologicznych uprzedzeń: to cywilizacja chrześcijańska jest najbardziej przyjazna dla kobiet. To, co proponuje dziś lewica, jest największym zagrożeniem dla kobiet. Ujmując rzecz w dużym skrócie, nasza chrześcijańska cywilizacja nakładała na człowieka różne ograniczenia, na tym polegała siła Europy – tak długo, jak te ograniczenia były nakładane zarówno w sferze prawa, jak i sferze moralności.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.