Wiara w cudowną moc „jednej listy demokratycznej opozycji”, z której najtwardszy elektorat lewicowo-liberalny czerpał do niedawna nadzieję „odsunięcia PiS od władzy”, doznała kolejnego uszczerbku. Pod znakiem zapytania stanęła już nie tylko jedna lista do parlamentu, lecz także współpraca PO, Trzeciej Drogi i Lewicy w wyborach senackich. Robert Biedroń – zresztą niejako mimochodem, w wywiadzie poświęconym innym sprawom – oznajmił, że ich negocjacje w sprawie wystawienia we wszystkich okręgach po jednym, wspólnym kandydacie zostały zerwane i nie widać możliwości porozumienia.
Już sama ta informacja była szokiem dla tożsamościowych wyborców anty-PiS: „pakt senacki”, a co za tym idzie, utrzymanie kontroli nad Izbą Wyższą Parlamentu, uważali oni za rzecz oczywistą i już dawno „dogadaną”. W istocie jego zawarcie świętowano już kilka miesięcy temu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.