Kardynał Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, zapytany, czy kapelusz kardynalski dla abp. Grzegorza Rysia jest dla niego zaskoczeniem, powiedział: „Dla mnie tylko w tym znaczeniu, że abp Ryś został kardynałem trochę wcześniej, niż się spodziewałem, bo tego wyboru, prawdę mówiąc, spodziewałem się w przyszłości, a to oznacza nominację w relatywnie młodym – jak na nominacje kardynalskie – wieku”. Ta odpowiedź nie jest zaskakująca. Każdy, kto choć trochę orientował się w obecnej dynamice politycznej życia kościelnego, wiedział, że z polskiego episkopatu na kapelusz kardynalski szansę w obecnych czasach mógł liczyć właściwie tylko metropolita łódzki. Najbardziej – na dobre i złe – „franciszkowy” z polskich hierarchów.
„Fajny” ksiądz?
Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę „abp Ryś tańczy”, by przekonać się, że łódzki metropolita zrobił wiele, by zyskać opinię nieszablonowego hierarchy, „fajnego” księdza, biskupa bliskiego ludziom. „Osobiście bardzo się cieszę, ponieważ do kolegium kardynalskiego zostaje włączony młody, energiczny, bardzo dobrze wykształcony, wolny od skostniałych nawyków i przyzwyczajeń człowiek, który zachowuje żywy kontakt z pokoleniem młodych ludzi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.